Marcelina Zawadzka w zeszłym roku weszła do pierwszej szesnastki w konkursie Miss Universe. Zapewnia jednak, że ona również walczy z kompleksami. W dzisiejszym dodatku do Faktu wyznaje, że nie akceptuje siebie w pełni i "sporo by w sobie pozmieniała".
Od zawsze wytykano mi wady. Ale ja zawsze podchodziłam do tego z dużym dystansem. Przyzwyczaiłam się, że dla nikogo nie będę idealna - mówi. Sporo bym w sobie pozmieniała. Nie jestem wieszakiem na ubrania. Mam komercyjną urodę, duży biust, cała jestem duża.
Prowadząca program Projektanci na start twierdzi także, że wiele osób podejrzewa ją o operacje plastyczne.
Słyszałam o sobie, że mam sztuczną szczękę, sztuczny biust, nawet, że mam zrobione pośladki. Tymczasem ja nie mam nic sztucznego, cholera, nawet włosów - zapewnia. Fryzjerzy też myślą, że są doczepione. Trzeba siebie kochać. Dobrze byłoby też mieć mężczyznę, który nas docenia i prawi komplementy.
Niestety, modelka ostatnio nie najlepiej ulokowała uczucia. Podczas eliminacji do Miss Universe chłopak narobił jej wstydu, nazwając jej konkurentki z Afryki "czarnymi małpami". Zobacz: Marcelina zerwała z chłopakiem-rasistą!