W Jak ONI śpiewają nastąpiło jakieś przesilenie. Nie dotyczy to oczywiście drewnianej konferansjerki, ale traktujemy ją już chyba jako konieczną część całego tego kiczowatego show. Niemal wszyscy uczestnicy mieli wczoraj udane występy. Nawet tworzone na potrzeby programu duety pozwoliły słabszym wykonawcom zabrzmieć dobrze i pokazać się z lepszej strony. Występy solowe natomiast uwydatniły braki co poniektórych, ale narzekać specjalnie nie było na kogo.
Mikołaj Krawczyk zaszantażowł całusami Elżbietę Zapendowską i chyba dzięki temu otrzymał znośne oceny. Przepustkę do nastepnego programu zapewniła mu Kasia Zielińska, wręczając Brylantowego Jockera. Tradycja ratowania "najsłabszego ogniwa" naprawdę chwyta za serce. Producenci innych show powinni wziąć pomysł pod uwagę - publiczność zawsze chętnie poobserwuje, kto z kim żyje dobrze.
Wracając do konkursu - prawdziwy popis dała Patricia Kazadi. Zachwyciła jury odważną interpretacją bardzo trudnego utworu Jennifer Rush i potwierdziła, że w tym programie nie jest tylko egzotyczną dekoracją. Niełatwe zadanie miał Jakub Tolak, wykonując Show must go on - poradził sobie nadspodziewanie dobrze, choć i on, i drugi Jakub (Przebindowski) są zagrożeni.
Joanna Liszowska wokalnie nie zawiodła, choć ubrana była... dziwnie. Ogólnie było naprawdę nieźle, poprawnie i momentami wyjątkowo. Druga edycja staje się chyba programem na serio...