Na początku listopada pisaliśmy o księdzu Ireneuszu Bochyńskim, rektorze kościoła akademickiego Panien Dominikanek w Piotrkowie Trybunalskim. Duchowny, podobnie jak kilku innych hierarchów wyraził przekonanie, że przyczyn pedofilii należy szukać w rozwodach, feminizmie i samotności dzieci, które "same wchodzą do łóżka". Zobacz: Kolejny ksiądz broni pedofilów: "TO WYBÓR DZIECKA! 10-latki WCHODZĄ DO ŁÓŻKA!"
Po wypowiedzi Bochyńskiego, który wyraźnie stwierdził, że "zna przypadki, gdzie życie intymne dzieci potrzebowało wcześniejszego zaspokojenia", sprawą zainteresowała się prokuratura. Podjęto czynności sprawdzające, czy mogło dojść do przestępstwa. Skoro ksiądz wiedział o molestowaniu nieletnich, powinien zawiadomić organy ścigania. W trakcie przesłuchania zasłaniał się jednak... tajemnicą spowiedzi. Prokuratura w Łodzi przesłuchała jeszcze kilkoro świadków i postanowiła wszcząć śledztwo.
To jednak nie wszystko. Istotny w decyzji o skierowaniu sprawy do prokuratury był fakt, że ksiądz Bochyński był już zamieszany w podobną sprawę. W 1999 roku prowadzono postępowanie przygotowawcze, które dotyczyło "innych czynności seksualnych", jakich miał się dopuścić wobec 16-latka. Doniesienie do prokuratury złożyła jego matka. Sprawę umorzono - co nie oznacza uniewinnienia, jedynie stwierdza brak istnienia dowodów o winie lub jej braku.
Przypomnijmy, jak ksiądz Bochyński "przepraszał" za swoją wypowiedź: Ksiądz Bochyński "przeprasza"... "ZA ZŁO WYRZĄDZONE KOŚCIOŁOWI"!