Tomasz Kaczmarek, znany w szerzej jako agent Tomek, postanowił skomentować w Super Expressie swoją wypowiedź z imienin posłanki PiSu, Iwony Arent. 5 czerwca z tej okazji odbyła się w jednym z olsztyńskich lokali huczna impreza, na której między agentem Tomkiem i mężem jego kochanki doszło do wulgarnej wymiany zdań. Kaczmarek, wyjaśniwszy Arkariuszowi Sztylcowi, że "się napierdolił", zagroził, że zamierza "przyjebać mu krzesłem", a także ściągnąć kilku "niegrzecznych chłopców" w charakterze wsparcia. Tym groził mu już zresztą wcześniej.
Czy to znaczy, że koledzy Kaczmarka z PiS-u są niegrzeczni i biją ludzi?
Odpierdol się ode mnie, bo ja ci krzesłem przyjebię zaraz tak, że spadniesz. Jak zrobisz jakieś głupoty, żebyś nie dostał, że tak powiem, piłkę zwrotną. Bo ja i moi przyjaciele nie jesteśmy ludźmi, którzy są grzecznymi chłopcami.
W rozmowie z Super Expressem, agent Tomek jak przystało na gentlemana, zapewnia, że bronił tylko honoru towarzyszącej mu kobiety, którą nazywa "warmińsko - mazurską Matką Teresą". Zdaniem Kaczmarka mąż zaczepiał Katarzynę Sztylc wbrew jej woli, dlatego sytuacja wymagała stanowczej interwencji kochanka.
On nie miał wstępu na tę imprezę - tłumaczy Kaczmarek. Zaczął się narzucać i naprzykrzać Kasi, a ja stanąłem w obronie kobiety, którą kocham!
Czy to była miłość od pierwszego wejrzenia do jej porsche Cayenne?