Agent Tomek chwali się, że znalazł wreszcie miłość swojego życia w osobie rozwiedzionej matki dwójki dzieci, Katarzyny Sztylc. Uczuciu pomógł fakt, że jego kochanka jest bogata i pozwala mu się rozbijać (dosłownie) swoim nowym porsche Cayenne. Uczucie do Katarzyny Tomek udowodnił podczas przyjęcia imieninowego posłanki PiS, Iwony Arent, gdy rycersko stanął w obronie ukochanej, grożąc jej mężowi, że "przyjebie mu krzesłem".
Wzruszona tym dowodem miłości Sztylc zdecydowała się przyjąć oświadczyny Kaczmarka. Ślub zaplanowany jest na czerwiec przyszłego roku. Niestety, większość osób, które miały okazję ja poznać, nie podzielają entuzjazmu agenta Tomka, który nazywa swoją bogatą narzeczoną "warmińsko - mazurską Matką Teresą".
To jest osoba, która kręciła się po wszystkich olsztyńskich imprezach i wokół polityków, usiłowała też przy okazji coś dla siebie pozałatwiać - wspomina w rozmowie z Faktem jeden z posłów. Ponadto ma temperament, to raczej ostra laska, nie Matka Teresa. To klimaty ostrych imprez i całego stylu z futrami i przyjebaniem krzesłem. Bez powodu sąd nie przyznałby opieki nad dziećmi ojcu a nie jej.
Podobne sytuacje nie zdarzają się często i zwykle wskazują na mocną patologię. Przyznanie opieki nad dziećmi ojcu to nadal rzadkość w polskich sądach i zachodzi tylko wtedy, gdy nie ma raczej wątpliwości, że kobieta absolutnie nie nadaje się na matkę. Spotkało to na przykład Ilonę Felicjańską.
Narzeczona agenta Tomka komentuje sprawę identycznie jak ona:
Nie przestałam kochać własnych dzieci - napisała na swoim blogu. Nie zmieni tego żaden wyrok sądu, wymuszony przez działania mojego byłego męża. Czas spędzany z synkiem i córeczką jest bezcenny, to mój własny kawałek raju.
Czyli wszystkiemu jest winien mąż, a agent Tomek to bohater.
Katarzynie Sztylc radzimy uważać, żeby nie skończyła jak Beata Sawicka.