Nigella Lawson nie ma ostatnio najlepszej passy. Latem rozwiodła się ze swoim trzecim mężem, miliarderem Charlesem Saatchi, który okazał się brutalem i sadystą, chcącym kontrolować swoją sławną żonę. Później 53-letnia gwiazd pozwała swoje dwie byłe asystentki, które miały okraść ją i Saatchiego na 700 tysięcy funtów. Elisabeth i Francesca Grillo zostały jednak uniewinnione, a ich główną linią obrony było twierdzenie, że Lawson pozwała im korzystać z firmowych kart kredytowych, żeby wynagrodzić im milczenie. Kobiety miały być świadkami wielokrotnego przyjmowania przez Nigellę kokainy i marihuany. Zobacz: Nigella KŁAMIE? "Paliła marihuanę przy dzieciach!"
Po zakończeniu procesu wytoczonego przez telewizyjną kucharkę, nią samą zajął się Scotland Yard. Śledczy będą chcieli sprawdzić, czy zeznania dotyczące zażywania narkotyków przez Lawson są prawdziwe. Zbadane zostaną przede wszystkim trzy najważniejsze wątki: czy celebrytka faktycznie zażywała nielegalne substancje, od kogo je kupowała i czy robiła to przy swoich dzieciach. Funkcjonariusze zdradzili, że przesłuchają co najmniej dwoje świadków, którzy mogą mieć coś do powiedzenia w tej sprawie.
Nigella zapewniała przed sądem, że narkotyki brała jedynie kilka razy w życiu i zawsze było to związane z trudnymi chwilami, przez które przechodziła. Pierwszy raz spróbowała kokainy wraz ze swoim pierwszym mężem, Johnem Diamondem, kiedy dowiedzieli się, iż cierpi na nieuleczalny nowotwór.
Chciałam dać mu odrobinę wolności - tłumaczyła. Innym razem również brałam kokainę. Było to w 2010 roku, przechodziłam wtedy bardzo trudny i smutny okres. Czułam się zagrożona i sterroryzowana przez pana Saatchiego. Jednak insynuowanie, że jestem uzależniona od kokainy lub też jestem stałym konsumentem narkotyków jest po prostu niedorzeczne.