Jak już pisaliśmy, szantażujący Cezarego Pazurę tajemniczym filmem Tomasz J. został w zeszłym tygodniu uznany winnym zarzucanych mu czynów i skazany na karę w zawieszeniu. "Nagranie z imprezy weselnej" zostało nazwane przez tabloidy "sekstaśmą" i "seksfilmem". Super Express dotarł do informacji, że trwa niecałe pół godziny:
Ów seksfilm ma niecałe 30 minut - pisał w sierpniu tabloid. Został najprawdopodobniej nagrany za pomocą kamery komputerowej. Biegli sądowi mają sprawdzić, czy jest wiarygodny i nie został zmontowany.
Aktor wyznał wczoraj temu samemu Super Expressowi, że póki Tomasz J. jest na wolności, będzie bał się o siebie i rodzinę.
Skazany szantażował Pazurę "prywatnym nagraniem", zawierającym ponoć kompromitujące aktora treści. Pazura zapewnia oczywiście, że na wideo nie było niczego kompromitującego. Mimo to zapłacił szantażyście 8 tysięcy złotych.
Zdaniem osoby z branży detektywistycznej, przypadek Pazury to jedynie jedna z wielu takich spraw.
Wątek Pazury to element większej afery - ujawnia w rozmowie z tabloidem osoba biorąca udział w procesie. To wierzchołek góry lodowej. Dotyczy to innych osób ze świata show biznesu. Schemat jest bardzo prosty. Jest grupa dziewcząt do towarzystwa, kierowana i wynajmowana przez burdelmamę. One mają sprowokować znane osoby do szalonej zabawy. Często jest to jakaś orgietka, na której ofiara mniej lub bardziej świadomie zażywa narkotyki. Takie imprezki nagrywane są przez ukryte kamery komputerowe lub laptopy. Potem już tylko wystarczy powiadomić ofiarę o posiadanych materiałach i zainkasować od niej pieniądze za milczenie. Ta grupa działa jak mafia.
Jak dodaje Super Express, istnieje nawet nieoficjalny cennik. Stawki wahają się od 2 - 3 tys. za nagranie przygodnego seksu w samochodzie do nawet 10 tys. za orgię z prostytutkami.
Miejmy nadzieję, że Cezary nie padł ofiarą tej ostatniej.