Dostajemy od Was dziesiątki maili w tej sprawie, musimy więc wyjaśnić zamieszanie. Wczoraj po południu na jednym z amerykańskich portali pojawiła się informacja, jakoby fanka Justina Biebera popełniła samobójstwo. Chodzić miało o niejaką Julie Gunn, którą kilkanaście dni temu gwiazdor nazwał publicznie "wyrzuconym na brzeg wielorybem". Do zdarzenia doszło na początku grudnia, kiedy Bieber, wraz ze swoją świtą, imprezował w jednym z luksusowych hoteli w australijskim Perth. 19-latka i jej koleżanki chciały sobie zrobić sobie z nim zdjęcie...
Cytowani przez portal National Report znajomi Julie twierdzą, że "była normalną, wesołą nastolatką, której życie zostało zrujnowane przez incydent z udziałem Biebera". Nie tylko ją poniżył, ale sprawił, że wyśmiewano się w niej na ulicy i w Internecie. Dziewczyna nie wytrzymała więc napięcia i "odebrała sobie życie połykając pół opakowania valium wymieszanego z wódką".
Okazuje się, że National Report jest portalem... satyrycznym. Jest to oczywiście napisane "drobnym druczkiem" na dole strony. Wieść jednak błyskawicznie obiegła świat: na Facebooku udostępniono ją 200 tysięcy razy w ciągu zaledwie kilkudziesięciu godzin. Szybko wyszło na jaw, że historia o samobójstwie jest zmyślona, a skandaliczne zachowanie Kanadyjskiego gwiazdora stało się jedynie pretekstem do stworzenia takiego artykułu. Opatrzono go w dodatku zdjęciami przypadkowej nastolatki znalezionymi w sieci, co w połączeniu z dopisanym na nim nekrologiem wydaje się wyjątkowo kiepskim żartem.
Sam piosenkarz nie odniósł się jeszcze do tych informacji, jednak sytuacja ta boleśnie udowadnia, jak bardzo Justin, na własne życzenie, zraził do siebie Internautów na całym świecie. Ludzie naprawdę oczekują aż tak negatywnych informacji na jego temat. Chociaż nie wydaje się, żeby się tym specjalnie przejmował.