Katarzyna Bratkowska złożyła specyficzną świąteczną deklarację na antenie Polsatu. Ogłosiła beztrosko zaskoczonym widzom, że jest w ciąży i zamieża ją usunąć domowymi metodami. Dodała, że, "żeby było zabawniej", zrobi to dziś, w Wigilię.
Okazało się, że taka aborcja dla zabawy to zbyt wiele nawet dla dziennikarek, które zwykle wspierają feministki walczące z zakazem przerywania ciąży. Bratkowską skrytykowały już Monika Olejnik i Dominika Wielowieyska z Gazety Wyborczej. Dziennikarka powiedziała, że gdy usłyszała o wigilijnej aborcji, poczuła "piekący ból, jakby ktoś dał jej w twarz".
Teraz wyjaśnia, że Bratkowska jest kobietą pełną nienawiści do świąt, tradycji i kobiet, które nie podzielają jej skrajnych opinii:
Boże Narodzenie jest świętem religijnym, ale ma też inny wymiar - pisze na łamach Wyborczej. Jednych męczy, innych - cieszy, bo to szczęśliwy czas spędzony w domu, kiedy razem gotujemy, razem ubieramy choinkę. Święta rodzinne to brzmi banalnie, ale wielu z nas tak to przeżywa. Niezależnie od tego czy jesteśmy wierzący czy nie. A i wyznawcy innych religii mają swoje święta, które są dla nich równie ważne.
I na to wszystko Katarzyna Bratkowska postanowiła napluć, bo ją to mierzi. Mierzi ją, że ludzie mają dzieci, że są sobie bliscy, że chcą się spotkać. Posiadanie dzieci ją brzydzi. Na jej stronie fejsbukowej jest ogłoszony konkurs bożonarodzeniowy: "Odróżnij karpia od człowieka, tylko nie pomyl z ropuchą" i pod spodem jest ilustracja przedstawiająca zarodki ludzkie. "Na biegłych embrofilów czekają nagrody rzeczowe" - zachęcają organizatorzy.
Chciała raczej zaistnieć jako skandalistka i w związku z tym postanowiła zmieszać z błotem święto, które ma ludzi łączyć i godzić ze sobą. Nie tak się walczy o prawa kobiet.
Zgadzacie się, że "aborcja dla zabawy" to pogarda dla kobiet? Mamy nadzieję, że Bratkowska nie pochwali się publicznie, jak jej poszło. Przynajmniej dzisiaj.