Weronika Rosati w pierwszym po wypadku "szczerym wywiadzie" w Vivie postanowiła ujawnić, ile się naprawdę nacierpiała. W połowie września na trasie do Zamościa auto prowadzone przez Piotra Adamczyka wpadło do rowu. Kierowcy nic się nie stało, niestety podróżująca w fotelu pasażera aktorka trafiła do szpitala z poważnym urazem nogi. Skończyło się 10-godzinna operacją, podczas której lekarze wszczepili jej tytanową płytkę i śruby. Rosati długo milczała na temat swojego stanu zdrowia. Oddział ortopedyczny opuściła ukryta pod kocem na tylnym siedzeniu samochodu rodziców...
Zobacz: UCIEKŁA W GIPSIE ze szpitala!
Dopiero po 3 miesiącach zdecydowała się opowiedzieć o wszystkim w wywiadzie.
Nie mam zamiaru ukrywać, że nie było to zwykłe złamanie - mówi w Vivie. Ale z drugiej strony wiem, że najgorsze mam już za sobą.
Na szczęście są i dobre strony tej trudnej sytuacji.
Nie palę teraz - chwali się aktorka. Kiedy lekarz po operacji oznajmił mi, jak będą wyglądać najbliższe miesiące mojego życia, podkreślił, że nikotyna jest wykluczona, bo zaburza proces gojenia się kości. Dla mnie to była jedna z najgorszych wiadomości, ale moi bliscy się ucieszyli.
Weronika cieszy się także z tego, że wreszcie zaczęła się wysypiać.
Wcześniej każdy dzień rozpoczynałam o szóstej, siódmej rano, biegałam na siłownię, na plan, casting, spotkanie, byłam w ciągłym ruchu, w podróży - wspomina. Ale teraz nie mogę już doczekać się, kiedy stanę na nogę, a najlepiej na dwie.
**_
_**