Maryla Rodowicz hucznie zamknęła miniony sezon. Nadal nie milkną komentarze na temat stroju brazylijskiej tancerki, w którym wystąpiła na koncercie sylwestrowym Polsatu. Szczególną uwagę zwracał silikonowy gorset, imitujący nagi biust. W odpowiedzi Maryla oświadczyła, że nie planuje w najbliższym czasie występować w garsonce.
Humor z pewnością poprawił jej bilans zeszłego roku. Jak informuje Fakt, piosenkarka zamknęła 2013 zyskiem w wysokości ponad 2,5 miliona złotych.
W ciągu 12 miesięcy zdążyła dać 45 koncertów. W rozmowie z tabloidem wyjaśnia tajemnicę swojego sukcesu. Jej zdaniem publiczność docenia to, że od 45 lat stara się wypadać jak najlepiej.
Najtrudniejsze to chyba wymyślenie sobie siebie - wyjaśnia Rodowicz. Przecież nie ma u nas sztabu menedżerów, którzy by programowali karierę takiej Maryli Rodowicz. Sama musiałam sobie przez te lata rzucać wyzwania, podnosić poprzeczkę coraz wyżej i ciągle zaskakiwać. To nie jest łatwe. Jest sporo artystów, którzy nie nagrywają płyt. Istnieją w pamięci ludzi dzięki kilku piosenkom z lat 90-tych i od tego odcinają kupony. Żeby być na szczycie, trzeba koncertować, nagrywać płyty, trzeba być aktywnym muzycznie. To podstawa sukcesu.