O Krystynie Pawłowicz jest głośno głównie za sprawą jej ostrych i często obraźliwych wypowiedzi. Posłanka PiS nie lubi m.in. Unii Europejskiej, homoseksualistów, Moniki Olejnik i Agnieszki Radwańskiej (tej ostatniej za rozbierane zdjęcia). Lista systematycznie się wydłuża. Najczęsciej obrażana jest przez nią Anna Grodzka.
W niedzielę Pawłowicz postanowiła rozwinąć temat swojej niechęci do ludzi w miejscu, które, jej zdaniem, nadaje się do tego najlepiej - w kościele św. Najświętszego Pana Jezusa w Bialsku-Białej. Rozpoczęła od swojego ulubionego tematu.
Facet zostaje facetem, a baba babą - wyjaśniła. Nie da się zmienić płci czy rasy. Nie da się uciąć czy doszyć... Nie może być tak, że poseł staje w ławie sejmowej, pokazuje zdjęcie mężczyzny i mówi o prawdziwej miłości. Medycyna zawsze to leczyła. To są zboczenia, to są choroby. To nie jest naturalne. Weźmy na przykład Annę Grodzką. To jest szampon i odżywka w jednym.
Grodzka na szczęście specjalnie się tym nie przejęła.
To nie ma sensu - komentuje w Super Expressie. Jestem tym już zmęczona. Nie ma potrzeby odpowiadać na coś, co nie jest prawdą, ma się nijak do rzeczywistości. Przykre jest to, że wciąż są ludzie, którzy potrafią jedynie kąsać.
Pawłowicz kąsała w niedzielę Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. Chwaliła się, że nigdy nie daje na nią pieniędzy i żaliła, że spotyka się przez to z "chamskimi reakcjami":