Maja Sablewska odkąd prowadzi zyskujący program, w którym radzi podstawionym statystkom, "jak zmienić swoje życie" i wyleczyć się z depresji za pomocą ubrań, poczuła się już prawdziwą gwiazdą. Uwierzyła, że podobnie jak Kingę Rusin nie obowiązują jej przepisy i może parkować gdzie chce.
Ostatnio skończyło się to upomnieniem od straży miejskiej, pozostawionym za wycieraczką jej samochodu. Była menedżerka Dody zupełnie się nim jednak nie przejęła. Zwyczajnie... wyrzuciła druk na ulicę.
Fakt twierdzi, że czuje się bezkarna, bo... jeździ autem na niemieckich tablicach rejestracyjnych.
Rozumiemy, że pani Sablewska mogła nie mieć ochoty, ani czasu na stawienie się na wezwanie strażników - komentuje tabloid. Tym bardziej, że jeździ samochodem na niemieckich tablicach rejestracyjnych i doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że ciężej byłoby od niej cokolwiek wyegzekwować. Ale żeby od razu zaśmiecać miasto?"
Zobacz też: Sablewska: "Nie oszczędzaj na botoksie!"