Popularność Dawida Kwiatkowskiego pokazuje, jak bardzo polski rynek muzyczny potrzebował nowego idola dla nastolatek. Oczywiście biedniejszego i na znacznie mniejszą skalę niż Justin Bieber, na którym się wzoruje. 17-latkowi nie można jednak odmówić rzeszy wiernych, oddanych fanek. Naprawdę oddanych. Zobacz: "Dziewczyna CAŁOWAŁA MOJE BUTY!"
W zeszły piątek Kwiatkowski dał koncert w sopockim klubie Scena. Nastolatki koczowały przed nim od 7. rano, czekając na otwarcie bram i zajęcie najlepszych miejsc. Lokal pękał w szwach, a zachwycone swoim idolem fanki piszczały, krzyczały i... rzucały w niego żelkami. Doszło też do kilku omdleń - na sali znajdowały się służby medyczne, które szybko udzieliły pomocy poszkodowanym wielbicielkom młodego piosenkarza.
Jedną z nich zaprosił na scenę - zrobił sobie z nią zdjęcie, śpiewał i przytulał.
Reszta liczyła na autografy i czekała na Kwiatkowskiego kilka godzin - niestety, już się nie pojawił.