Szczepan Twardoch okrzyknięty został jednym z lepszych pisarzy młodego pokolenia i jego wielką nadzieją. Za powieść Morfina otrzymał nagrodę Nike publiczności. Ma 34 lata i jest, co często podkreśla, Ślązakiem.
Pisarzowi nie spodobał się niedawny wyrok Sądu Najwyższego, który orzekł, że Ślązaków nie można uznać za odrębny naród, w związku z czym Stowarzyszenie Osób Narodowości Śląskiej nie powinno być zarejestrowane w Krajowym Rejestrze Sądowym pod taką nazwą. Oburzony tym wyrokiem Twardoch napisał na swoim profilu:
Kilkaset tysięcy ludzi zasadniczo myli się w kwestii własnej tożsamości etnicznej; sędzia z Warszawy wie lepiej, bo tak go w szkole nauczyli. Pierdol się, Polsko.
Tłumaczył później swoje zachowanie mówiąc, że taki wyrok to według niego "kuriozum": No, wściekłem się, kiedy przeczytałem uzasadnienie wyroku sądu w sprawie Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej. To jest kuriozum - stwierdził na łamach Gazety Wyborczej. Brzmi to jak marnej jakości wypowiedź publicystyczna, a nie wyrok. Nie podoba mi się, że ktoś w taki sposób chce dyskutować o tym, kim jestem.
Taka argumentacja nie przekonała Michała Boruczkowskiego, prawnika z Poznania. Postanowił donieść na Twardocha do prokuratury.
Chodzi o art. 133 kodeksu karnego, który mówi o publicznym znieważaniu Rzeczpospolitej Polski. Grożą za to nawet trzy lata więzienia - podkreśla mecenas w rozmowie z Wyborczą. Poczułem się dotknięty, że ktoś w taki sposób wyraża się o moim kraju. W dodatku robi to osoba powszechnie znana. Nie interesuje mnie, co komentował pan Twardoch. Dla mnie kontekst nie ma znaczenia. Uważam, że to co zrobił, to plucie na kraj i kalanie ojczyzny. Czy wolno mu więcej? Uważam, że wobec prawa wszyscy jesteśmy równi.
Prokuratura będzie badać teraz, czy faktycznie dojść mogło do wskazanego w artykule KK przestępstwa. Wtedy skieruje akt oskarżenia do sądu lub też odmówi wszczęcia śledztwa.