Nie był to udany dzień dla Justina Biebera. Zaczął się imprezą w towarzystwie modelki Chantal Jeffreis. Zakończył się aresztowaniem przez policję, pobytem w więzieniu i spotkaniem z sędzią.
19-leniemu gwiazdorowi postawiono łącznie aż cztery zarzuty: jazdy pod wpływem niedozwolonych środków (alkoholu, leków antydepresyjnych i marihuany), stawiania oporu podczas zatrzymania (Justin krzyczał na policjantów oburzony faktem, że czegoś od niego chcą: "Co ja takiego kurwa zrobiłem?!"), przekroczenia dozwolonej prędkości (ścigał się z kolegą w terenie zabudowanym, jadąc 100 km/h zamiast o połowę wolniej) oraz prowadzenia bez koniecznego dokumentu (jego prawo jazdy straciło ważność). Robi wrażenie, co?
Wczoraj po południu czasu lokalnego Bieber stanął przed sądem. Co ciekawe, nie wieziono go do jego siedziby, ale przeprowadzono wideokonferencję. Sędzia zdecydował o kaucji 2500 dolarów, co może wydawać się śmieszną kwotą, taka jest ponoć jednak praktyka w takich sprawach. Został zwolniony do domu, a na rozprawę będzie mógł oczekiwać na wolności.
Przed więzieniem na Justina czekały tłumy zaniepokojonych fanek. Wciąż uśmiechnięty pomachał im przez chwilę, a następnie odjechał podstawionym pod budynkiem samochodem. Tym razem nie prowadził.