Autorzy strony internetowej Oblicza Gruzji nie wyglądają na przekonanych wyjaśnieniem Katarzyny Pakosińskiej, tłumaczącej się, że kradzież obszernych fragmentów ich tekstów to "błąd debiutanta". W Dzień Dobry TVN celebrytka przekonywała, że... z nerwów zapomniała napisać, czyje 244 strony tekstu (!) sprzedaje jako włosane. Żaliła się też, że okradzionym autorom "nie chodzi o szybkie załagodzenie", więc "musi się wykazać siłą i godnością".
Sugerowała w ten sposób niezbyt taktownie, że autorzy ją dręczą. A przecież to ona ich okradła. Dziwicie im się, że nie chcą, żeby żerowała na ich pracy, w dodatku nazywając swoją książkę "pakosińsko-gruzińską"? Warto przypomnieć, że autorzy byli przez wiele miesięcy ignorowani przez celebrytkę i jej wydawnictwo. Pakosińską do telewizyjnych wyznań zmusiło dopiero to, że o sprawie zaczęło być głośno.
Autorzy bloga Oblicza Gruzji wyjaśniają, że walczą z kradzieżą, gdyż irytuje ich to, że ktoś chce zarobić łatwe pieniądze i zyskać "opinię eksperta" przeklejając efekty ich pracy i publikując jako własne. Trudno im się dziwić.
Okazało się, że oryginalny tekst Pakosińskiej stanowił zaledwie... 30 % całej książki! Gdyby chciała na nim poprzestać, z liczących 360 stron "Georgalików" zostałaby cienka broszura. Niewykluczone, że na tym może się skończyć. Autorzy bloga o Gruzji, Anna Janicka-Galant oraz Artur Bińkowski planują dochodzić swoich praw w sądzie.
Czekamy na odpowiedź w sprawie kilku kwestii - wyjaśnia w rozmowie z Faktem Bińkowski. W razie niespełnienia żądań w stopniu przynajmniej akceptowalnym, jesteśmy zdecydowani wystąpić na drogę sądową.
Warto zapamiętać na tym przykładzie, jak powstają książki celebrytów, które zapychają księgarnie. I pomyśleć, że w telewizji Pakosińska wygląda na uczciwą i sympatyczną. Podejrzewaliście ją o taki numer?