Ewa Minge od dawna odgrażała się, że ludzie, "posądzający ją" o operacje plastyczne, jeszcze pożałują. Projektantka idzie w zaparte, że nigdy nie majstrowała przy swojej twarzy, tylko tak wygląda z natury. Patrząc na jej nowe zdjęcia, będąc nawet najlepszej wiary w jej słowa, naprawdę trudno się nie uśmiechnąć.
Najbardziej oberwało się dr Andrzejowi Sankowskiemu, który w jednym z programów telewizyjnych wyszczególnił operacje, którym, jak wynika z jego zawodowego doświadczenia, poddała się Ewa.
Projektantka żali się, że "jej synowie, rodzice i babcia" przeszli przez to "przez piekło":
Wyraźnie powiedział jakie mam zrobione operacje plastyczne, nazwał je po imieniu. Ja od lat powtarzam, że tych operacji sugerowanych twarzy, zmian wizerunku i wyglądu nie mam – zapewniała w Pytaniu na śniadanie. Moi synowie, rodzice, babcia przeszli przez piekło. Mam nadzieję, że ludzie te serwisy plotkarskie traktują z przymrużeniem oka. Natomiast w momencie kiedy autorytet pojawia się w telewizji i mówi jest tak, tak i tak, nie może, nie przypuszczam, daje przyzwolenie i utwierdza.
Dalej przekonywała, że nawet gdyby była "pozszywana", ma prawo zachować to dla siebie:
Mam prawo do takiego kontrowersyjnego wizerunku i on nie koniecznie musi być pozszywany. Nawet jeżeli, to moim prawem jest zachować to dla mnie. Postanowiła to ukrócić w prosty sposób. Dwie sprawy w sądzie cywilnym i karnym. Jeżeli autorytet twierdzi, że mam operację, a ja że nie mam, to wychodzę na kłamcę, a to przeszkadza mi w biznesie oraz powoduje utratę środków materialnych w różny sposób."
Niestety, sprawa się przeciąga, gdyż Sankowski nie stawia się w sądzie. Jak informuje tygodnik Twoje Imperium, Minge planuje dowodzić swoich racji, opierając się na opinii biegłego, o którego powołanie poprosi sąd. Jest pewna, że potwierdzi jej wersję.
Zawsze byłam dziwolągiem - wyjaśnia. Podobno gdy się urodziłam, mama zakrywała mnie, bo wyglądałam "nie halo". Mam takie kocie, a nawet mongolskie rysy. Eksperymentowałam więc z makijażem, bo chciałam wyglądać normalnie.
Ewa, powtórzymy to po raz kolejny: Nikomu nie chodzi o twoje "mongolskie rysy" ani o szeroki rozstaw oczu. Chodzi o całą resztę. Spójrz tylko na swoje nowe zdjęcia... I daj już spokój chirurgowi :)