Myśleliście, że sytuacja Justina Biebera nie może się już bardziej skomplikować? Niestety, wiele wskazuje na to, że aresztowanie przez policję w Miami to dopiero początek jego problemów. 19-letni Kanadyjczyk zostanie również oskarżony o akt wandalizmu w związku z obrzuceniem jajami domu swojego sąsiada w luksusowej dzielnicy kalifornijskiego Calabasas. A to jeszcze nie koniec - jak donoszą kanadyjskie media, wczoraj Bieber pojawił się... na komisariacie w Toronto.
Zakończył swoje nieplanowane wakacje w Panamie i przyleciał do ojczyzny, żeby wytłumaczyć się z incydentu, który miał miejsce 29 grudnia. Postawiono mu zarzut napaści na kierowcę limuzyny, który odbierał Biebera i jego kolegów po imprezie w Toronto. Zgodnie z przedstawionym mu aktem oskarżenia, uderzył mężczyznę kilkukrotnie w tył głowy, zanim wysiadł z samochodu. Bieber spędził na policji około półtorej godziny, następnie został wyprowadzony z budynku tylnym wyjściem.
Menedżer Justina twierdzi oczywiście, że wszystko to "nieporozumienie", a jego podopieczny jest niewinny.
Policja w Toronto poprosiła Justina, żeby stawił się dzisiaj na przesłuchanie w sprawie incydentu, do którego doszło na terenie tego miasta 29 grudnia ubiegłego roku. Stoimy na stanowisku, że jest niewinny - czytamy w oświadczeniu przekazanym magazynowi US Weekly. Ponieważ jednak sprawę przekazano do sądu, nie będziemy ujawniać naszej linii obrony.
Rozprawę w Toronto wyznaczono na 10 marca, w sądzie w Miami Bieber będzie musiał stawić się już 14 lutego... w Walentynki.
Podpisalibyście tę petycję?