Póki co wygląda na to, że oskarżenia o kradzież setek tysięcy złotych należących do "podopiecznych" nie robią na Małgorzacie Herde większego wrażenia. Nic dziwnego - oszukane przez nią celebrytki raczej nie wstąpią na drogę sądową, chcąc odzyskać cokolwiek i nie stracić twarzy. Z kolei ich dawna przyjaciółka wydała jedynie krótkie oświadczenie i wróciła do tego, co ponoć lubi najbardziej, czyli picia szampana w luksusowych lokalach i obecnie relaksuje się w Paryżu. Ma za co. Zobacz: Herde uciekła do Paryża!
Tymczasem na jaw wychodzi coraz więcej szczegółów dotyczących stylu prowadzenia biznesu, preferowanego przez obrotną "menedżerko-przyjaciółkę". 29-letnia Herde dała się poznać jako miłośniczka luksusu, brylująca na salonach równie mocno, co Edyta Herbuś czy Aleksandra Kwaśniewska. Jak twierdzą osoby z jej otoczenia, w ten sposób leczyła kompleksy:
Małgosia zasłynęła w warszawskim światku miłością do francuskiego szampana. Prawdę mówiąc, miała obsesję na punkcie tzw. życia na poziomie. Chciała za wszelką cenę przynależeć do wyższych sfer i to prawdopodobnie ją zgubiło - wspomina informator Faktu. Na spotkania najchętniej umawiała się w drogich restauracjach, bo uwielbiała dobre, ale i drogie jedzenie. Zakupy robiła za granicą w najlepszych butikach, bowiem nie chciała wyglądać gorzej od swoich podopiecznych. Miała nawet własną makijażystkę, której płaciła ponad tysiąc złotych miesięcznie.
Przypomnijmy, że tabloid kwotę "zobowiązań" Herde wobec byłych "podopiecznych" oszacował na około milion złotych. Zobacz: "Na konto Edyty WSZEDŁ KOMORNIK!"