Ostatniego dnia minionego roku wpłynął pozew rozwodowy Marty Kaczyńskiej i Marcina Dubienieckiego. Złożył go znany ze słabych nerwów adwokat. Niestety, zapomniał dołączyć do niego niezbędnych dokumentów, przez co sąd nie mógł, jak dotąd, wyznaczyć daty pierwszej rozprawy. Zobacz: "Wpłynął pozew o rozwód". Złożył go Dubieniecki!
Biorąc jednak pod uwagę ciągnący się od dawna kryzys w związku Marty i Marcina, nie wydaje się, by chcieli nadal udawać kochające się małżeństwo. Dla Dubienieckiego sporym ciosem była decyzja Kaczyńskiej, która postanowiła zostać z córkami w odziedziczonym po rodzicach mieszkaniu w Sopocie, zamiast przeprowadzić się z mężem do nowo wyremontowanego domu w Gdyni. Liczył, że zamieszkają w nim we czwórkę i był ponoć bardzo zawiedziony. Pocieszeniem w trudnych chwilach jest dla niego przyjaźń z byłą żoną Artura Boruca. Katarzyna Modrzewska także przeżyła trudny rozwód, a Dubieniecki pomógł jej wtedy wywalczyć alimenty w wysokości 17 tysięcy złotych miesięcznie. W swojej własnej sprawie nie będzie raczej miał szansy wykazać się taką skutecznością, bo ma z żoną podpisaną intercyzę. Odejdzie więc z niczym.
Jedynaczka Lecha i Marii Kaczyńskich dostała 3 miliony złotych jako ubezpieczenie po śmierci swoich rodziców oraz pół miliona zadośćuczynienia po katastrofie smoleńskiej - przypomina tabloid. Odziedziczyła również po rodzicach mieszkanie w Sopocie - 128 m kw warte około miliona złotych. Ma prawa do części spadkowej domu w Warszawie, gdzie mieszka jej stryj Jarosław Kaczyński. Jest też najprawdopodobniej współwłaścicielką ok. 100-metrowego mieszkania w Gdyni, również wartego ok. miliona złotych. Kredyt w wysokości ponad 330 tysięcy franków brali wspólnie Marta, Marcin, jego rodzice oraz śp. Lech Kaczyński. Po rodzicach dostała też w spadku 210 tysięcy złotych, 2 tysiące euro, 200 funtów oraz 250 dolarów oszczędności. W garażu w Sopocie stoi auti Q7, w rękach Marty Kaczyńskiej często można zauważyć torebki z logo Louis Vuitton czy Burberry. Do tego dojdą jeszcze pieniądze z alimentów. W najbliższych latach Marta na pewno nie będzie musiała iść do pracy.
Dubieniecki za to - wręcz przeciwnie.