Nie jest tajemnicą, że zmarły w katastrofie smoleńskiej prezydent Lech Kaczyński nie darzył wielką sympatią swojego drugiego zięcia. W jednym z dawnych wywiadów dla Gali potwierdziła to sama Marta.
Daję ci dwa tygodnie - miał powiedzieć na początku ich znajomości. Potem ci przejdzie. Zapomnisz.
Wytrwała jednak w swoim postanowieniu poślubienia Dubienieckiego. Być może w podjęciu decyzji pomogła jej ciąża. Dla Kaczyńskiego szokiem była wiadomość, że ojciec Marcina jest prominentnym działaczem SLD na Pomorzu. Prawicowy polityk niezbyt dobrze to zniósł. Trudno w takiej sytuacji nie myśleć, jak skomplikowana sytuacja rodzinna wpłynie na jego wizerunek. Wytworzyła się niezręczna sytuacja.
Można powiedzieć, że nawet namawiał Martę by nie angażowała się w ten związek - wspomina w rozmowie z Super Expressem znajoma rodziny. Leszek podchodził do Marcina z nieufnością.
Ostatecznie córka, jak zwykle, postawiła na swoim. Jak po latach ocenia w książce Polska naszych marzeń jej stryj, Jarosław Kaczyński, złapała pierwszego, który się nawinął po to, by odreagować traumę po rozwodzie.
Dla młodej kobiety to było straszne przeżycie. I to pewnie doprowadziło do drugiego, bardzo szybkiego małżeństwa. To była próba poratowania się, co jest psychologicznie zrozumiałe. Nie musiała chwytać pierwszej możliwej okazji.
Marcie nie przypadła do gustu "psychoterapia", którą zastosował na niej stryj. To położyło się cieniem na ich relacjach. Ostatecznie jednak wyszło na to, że ojciec i stryj mieli chyba rację. Małżeństwo Kaczyńskiej i Dubienieckiego nie przetrwało próby czasu - w gdańskim sądzie czeka już pozew rozwodowy, zaś Marcina coraz częściej widuje się w towarzystwie byłej żony Artura Boruca.
Na "pocieszenie" Marcie zostanie 5 milionów złotych i dzieci. Zobacz: Marta zabierze DZIECI i 5 MILIONÓW?!