Wygląda na to, że przed nami długa i dramatyczna wymiana listów otwartych między Dylan Farrow a jej ojcem, Woodym Allenem. Tydzień temu 28-letnia dzisiaj córka reżysera i Mii Farrow wystowała do redakcji New York Timesa list otwarty, w którym opisała koszmar molestowania seksualnego, którego ofiarą padła. Allen odpowiedział jej na łamach tego samego magazynu twierdząc, że została zmanipulowana przez swoją matkę i przekupiona za pomocą lodów... Zobacz: Allen się broni: "MATKA NAUCZYŁA JĄ NIENAWIŚCI!"
Na kolejne oświadczenie ze strony Dylan nie trzeba było długo czekać. Widać, że kobieta jest zdeterminowana, aby rozliczyć swojego oprawcę ze wszystkich krzywd, które jej wyrządził. Chyba nie robiłaby tego wiedziona zemstą za rozpad związku jej rodziców, 20 lat po fakcie. W rozmowie z Hollywood Reporter córka Allena powtarza, że nie zmyśliła sobie pedofilskich czynów, których się dopuścił:
Woody Allen ponownie atakuje mnie i moją rodzinę, chcąc mnie zdyskredytować i uciszyć, ale nic, co powie lub napisze nie może zmienić prawdy. Przez 20 lat nigdy nie miałam wątpliwości co do tego, co mi zrobił. Te wspomnienia i doświadczenia będą mi towarzyszyć do końca mojego życia - pisze Dylan. Jego list otwarty jest kolejną wersją tych samych niedomówień i zwykłych kłamstw, którymi obrzucał mnie przez ostatnie 20 lat. Twierdził, że to moja matka wniosła przeciwko niemu oskarżenie - tak naprawdę zrobił to pediatra, który mnie wtedy badał. Zapewnia, że przed zgłoszeniem na policję mojej sprawy nikt nie posądzał go o skłonności pedofilskie - istnieją jednak sądowe dokumenty potwierdzające, iż w 1991 roku poddawany był leczeniu z zachowań, które jego własny terapeuta opisał jako "niestosowne" wobec mnie. Wskazywał, iż chciał poddać się badaniu wykrywaczem kłamstw - tak naprawdę jednak odmówił wzięcia udziału w takim badaniu, nadzorowanym przez policję. Sam zaś zatrudnił kogoś, kto miał go przebadać, jednak władze odmówiły brania pod uwagę wyników tak przeprowadzonego testu.
Wszystkie te wątpliwości były już wielokrotnie przytaczane. Biegli, których sam sobie znalazł i którzy nigdy mnie nawet nie widzieli, zostali skrytykowani przez sąd za zniszczenie wielu ważnych dowodów. W tym zeznania mojej opiekunki, która była świadkiem niestosownego zachowania o charakterze seksualnym mojego ojca wobec mnie. Ostatecznie, prokurator przyznał, że sprawa "najprawdopodobniej mogłaby być przedmiotem śledztwa", ale zdecydował się tego nie robić, mając na uwadze moją fatalną wówczas kondycję psychiczną. Chciał chronić "dziecko-ofiarę".
Nie pozwolę na to, żeby prawda pozostała w ukryciu - kończy Dylan. Nie pozwolę się uciszyć.
Zobacz też: ŻYCIE PEDOFILA: Co Allen zrobił swoim dzieciom?