Agnieszka Frykowska idzie w zaparte. Twierdzi, że nie wzbogaciła się z Kenem w jacuzzi. W wywiadzie w TV4 ogłosiła, że nie wzięła pieniędzy za słynną scenę, i że pozwie nas do sądu, gdyż nasza publikacja "uderzyła w jej rodzinę". Zabawne, że nie pomyslała o swojej rodzinie trochę wcześniej...
Poproszony o przedstawienie swojej wersji Ken stwierdził z kolei coś jeszcze ciekawszego:
W wannie nie było seksu, więc nie ma czemu zaprzeczać. Był oczywiście seks, ale tego telewizja TVN nie pokazała.
Wymigał się w ten sposób od odpowiedzi na jasno zadane pytanie - czy wziął pieniądze za odegranie scenki w jacuzzi.
Dostawaliśmy jakieś pieniądze, ale o tym mówić nie mogę. Podpisywaliśmy jakieś umowy - tłumaczył niepewnie. Widocznie boi się, że realizatorzy programu pozwą go za złamanie umowy o poufności. Wszyscy uczestnicy Big Brothera musieli bowiem zobowiązać się na piśmie, że nie zdradzą kulis powstawania programu.
Przy okazji tej sprawy sądowej będzie można przesłuchać wreszcie pod przysięgą świadków, których przestaną blokować zapisy umowy. To dobra okazja, aby prześwietlić sprawę dziesiątków innych takich sytuacji w reality show, które do nas dotarły - na przykład ten.
Frytka będzie chciała zapewne udowodnić przed sądem, że w jacuzzi nie doszło do aktu penetracji (czego zresztą nigdy nie twierdziliśmy). Bo do tego, że brała pieniądze za odgrywanie różnych scenek przyznała się przecież w wywiadzie z Wojciechem Cejrowskim. Czy uwierzycie, że "seks" z Kenem, który był według niego tylko pettingiem wykonała akurat za darmo?