Justyna Kowalczyk złoty medal w Soczi okupiła ogromnym bólem. Startowała z kontuzją stopy, tak poważną, że, jak przyznała, nawet nie chciała poznać diagnozy. W wywiadzie tłumaczyła, że "nie chce się nią dołować". Zobacz: Kowalczyk nie leczy nogi: "Po co mam się dołować?"
Ból i napięcie dały o sobie znać na mecie. Justyna upadła na ziemię i rozpłakała się. Zdaniem jej bliskich, długo już nie wytrzyma takiego tempa.
Jej życie to wariactwo - mówi w rozmowie z Rewią starsza siostra Kowalczyk. Powinna z tym skończyć.
Zwłaszcza, jeśli chce zrealizować swoje marzenie i zostać mamą. Ciąża i sport wyczynowy raczej do siebie nie pasują.
Z jednego będzie musiała zrezygnować - komentuje jej brat, z zawodu lekarz. Podobno Kowalczyk nie wyklucza przerwy w sporcie - rocznej lub trochę dłuższej. W tym czasie zdążyłaby urodzić dziecko.
Przypomnijmy, że kandydat na ojca dziecka już jest. To Maciej Kreczmer, biegacz narciarski, partner treningowy Justyny.
Chciałabym sobie normalnie pożyć - wyznała Kowalczyk tuż przed świętami. Myślicie, że powinna posłuchać rad rodzeństwa?