Jak już pisaliśmy, na początek marca została wyznaczona druga rozprawa w sprawie obrażania ludzi na tle rasowym przez Kubę Wojewódzkiego. Chodzi o audycję Poranny WF sprzed 3 lat, w której Wojewódzki i jego ówczesny kolega Michał Figurski szydzą z rzecznika GITD, półkrwi Hindusa, Alvina Gjadhura, ogłaszając na antenie, że zaraz "zadzwonią do murzyna". Zażartowali też, że "dzisiejszą audycję sponsoruje Ku Klux Klan". Alvin się jakoś nie ubawił. Zobacz:Wojewódzki odpowie za "PUBLICZNE ZNIEWAŻENIE NA TLE RASOWYM"?
Skończyło się postępowaniem prokuratorskim i złożeniem sprawy do sądu. Super Express dotarł do aktu oskarżenia, w którym Wojewódzki próbuje tłumaczyć, co też mu przyszło do głowy z tym rasizem. Wyszło tak sobie. Prezenter wyjaśnia, że do rasistowskich wypowiedzi nakłoniła go... wizyta Baracka Obamy w Polsce.
Naszą intencją było pokazanie polskiemu społeczeństwu w satyryczny sposób, że wizyta Baracka Obamy uruchomiła w części polskiego społeczeństwa może nieuświadomione, ale zauważalne skłonności rasistowskie. Było to masowo zauważalne z internecie - wyjaśnia w swoich zeznaniach. Zdaniem politologa, pof. Kazimierza Kika to słabe tłumaczenie.
To głupie wyjaśnienia. Jakub Władysław W. od lat buduje swoją popularność, opierając się na najniższych instynktach - ocenia w tabloidzie. Wyżej sobie stawia własną popularność niż edukacyjną misję mediów. I dopóki na takie zachowania będzie przyzwolenie, to będą one dla niego nieopłacalne.
Przypomnijmy, że na pierwszą rozprawę z art. 257 kodeksu karnego, Jakub Władysław W nie stawił się. Funkcjonariusze, którzy mieli mu dostarczyć wezwanie, nie zastali go w domu.