Justin Bieber w końcu odpowie za jazdę po pijaku oraz pod wpływem marihuany. Wokalista został zatrzymany na Florydzie za złamanie prawa, trafił do aresztu, gdzie pozował do fotki z głupia miną i szybko wyszedł za kaucją. Gwiazdor postanowił zrobić sobie wakacje i na jakiś czas opuścił Hollywood. W tym czasie jego prawnicy negocjowali umowę z prokuratorem.
Prokuratura Florydy była jednak nieugięta i nie przekonały jej argumenty adwokatów twierdzących, że Justin zrozumiał swoje błędy. Umowa zakłada cofnięcie nakazu aresztowania oraz zarzuty prowadzenia pod wpływem alkoholu pod warunkiem, że piosenkarz zaliczy kurs dla uzależnionych od alkoholu, a także zajęcia z rodzinami ofiar wypadków. Na dodatek odpracuje 40 godzin w kostnicy lub szpitalu, a przez kolejne 3 będzie nosił bransoletkę z GPS’em.
Wstępnie pracownicy Biebrza zgodzili się na zaproponowane warunki. Myślicie, że Justin wyciągnie z tego jakieś wnioski?