Gdy tylko skończył się dziwny występ Oli Kwaśniewskiej w Dzień Dobry TVN, domyślaliśmy się już, że będzie to koniec jej kariery w telewizji. W kilka minut pożegnała się bowiem z trudem wywalczonym statusem osoby nie interesującej się polityką, podchodzącej z dystansem do działalności ojca. Płacząc na antenie w środku kampanii wyborczej stała się politykiem (i to w mało chlubnym stylu poseł Sawickiej)
.
Co zabawne, ojciec Oli kilka dni później przyznał, że faktycznie był pijany podczas konwencji w Szczecinie i że "taki moment może się zdarzyć każdemu". Ola zapewniała, że nie może pić, ponieważ jest tak ciężko chory, że alkohol by go zabił. Żyjący (i pijący) Aleksander jest więc chodzącym dowodem na to, że Ola kłamała.
Nic dziwnego, że TVN postanowił pozbyć się skompromitowanej dziennikarki. Przemawiał też za tym fakt, że jej ojciec poniósł olbrzymią klęskę w wyborach i jako przegrany zakończył swoją polityczną karierę.
Na górze się wściekli - mówi Super Expressowi pracownik TVN-u. Ola była traktowana jako pełnoprawny dziennikarz i uznali, że postąpiła nieprofesjonalnie, wykorzystując antenę do własnych potrzeb.
Zatrudniono ją do konkretnej pracy, a zaczęła mówić o sprawach, które zdecydowanie wykroczyły poza konwencję przygotowywanych przez nią materiałów. Emocje emocjami, ale Ola straciła chyba kontakt z rzeczywistością, bo zachowała się jak gwiazda, której wszystko wolno - podsumowuje źródło tabloidu.
Wygląda więc na to, że klan Kwaśniewskich zakończył swoją karierę w mediach. "Czy wrócą?" - chciałoby się zacytować słynną reklamówkę wyborczą PiS-u.