Wygląda na to, że agent Tomek i jego "Matka Teresa" z porsche cayenne dobrali się idealnie. Tomasz Kaczmarek i Katarzyna Sztylc brylowali w prawicowych mediach jako idealna, patriotyczna para, a najmłodszy emeryt w Polsce chwalił swoją wybrankę na łamach tabloidów. Niestety, dla jej ówczesnego męża już tak miły jednak nie był. Zobacz: Kaczmarek GROZIŁ mężowi kochanki? "NAJE*IĘ CI! SPIE*DALAJ!"
Teraz Gazeta Wyborcza Olsztyn przytacza na swoich łamach bulwersującą historię pewnej samowoli budowlanej. Chodzi o piętrowy dom w atrakcyjnej dzielnicy Olsztyna, tuż nad jeziorem Ukiel. Dół zajmują państwo Jaraczewscy, górę zaś kupiła w ubiegłym roku Sztylc.
Początkowo między sąsiadami nie było sporów - aż do czerwca 2013 roku. Wtedy nowa żona Kaczmarka przedstawiła Jaraczewskim plan rozbudowy swojej części nieruchomości, a następnie zatrudniła ekipę budowlaną i rozpoczęła remont:
Usiedli przed komputerem i ze zdumienia przetarli oczy - relacjonuje GW. Na górze miały powstać dwie dodatkowe kondygnacje, duży taras i łącznik między domem a budynkiem gospodarczym, który podzieli całe podwórze.
Jaranowcy szybko zgłosili się do szefa Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego, który natychmiast ustalił, że budowa... jest nielegalna. Jakby tego było mało - dom wybudowany został w latach 30. ubiegłego wieku i jest zabytkiem, zatem podlega bardziej restrykcyjnym przepisom. Dla żony posła nie była to jednak żadna przeszkoda.
Przedstawiciele Nadzoru pojechali na posesję Sztylc i zamknęli budowę. "Matka Teresa" chyba się tym specjalnie nie przejęła, bo roboty trwały dalej. W międzyczasie spotkała się za to z prezydentem Olsztyna. O czym rozmawiali? Nie wiadomo. Kolejna kontrola zjawiła się na posesji dopiero po trzech miesiącach, we wrześniu, ponownie zamykając budowę, tym razem skutecznie, chociaż nie na długo.
Jaraczewscy twierdzą również, że Sztylc oskarżała ich o kradzież, a także nakazywała swoim robotnikom możliwie największe utrudnienie im życia:
Którejś nocy wracamy z mężem do domu, a u niej impreza. I ktoś do nas krzyczy: Niemcy! Niemcy! Bo my często jeździmy do Niemiec. Inny wyzywa od takich i owakich. W końcu jeden mężczyzna mówi na głos, że się nas pozbędzie, a do sąsiadki: "Ty tu będziesz sama, załatwimy to, dla ciebie wszystko" - mówi kobieta. Ludzi odstrasza też legitymacja poselska, którą może im pomachać przed oczyma poseł Kaczmarek, coraz częstszy gość na naszej posesji, który proponował, że kupi od nas dół domu.
Dla własnego bezpieczeństwa Jaraczewscy zaczynają nagrywać rozmowy z Katarzyną. W trakcie jednej z nich usłyszeli: Muzyka na budowie ma grać cały dzień. Do 22 tej kurwie ma tu grać muzyka, na fulla, rozumiesz. Ma być rozkręcona na fulla i kurwa ma jej słuchać**.**
Wybranka agenta Tomka broni się jednak twierdząc, że to sąsiedzi utrudniają jej życie: Państwo Jaraczewscy zaczęli być wobec mnie wulgarni, utrudniali prace remontowe. Podejmowali szereg działań przeciwko mnie, takich jak zakręcanie zaworu wody, zamykanie wspólnej posesji, zastawianie samochodu i wyjazdu z garażu, parkowanie na chodniku, aby uniemożliwić mi wejście do mieszkania, nastawianie przeciwko mnie pozostałych mieszkańców ulicy.
O tym, że owe "prace remontowe" prowadzone są nielegalnie, już nie wspomina.
Pod koniec listopada robotnicy wrócili na budowę. Jaraczewscy na bieżąco informowali o postępie prac Inspekcję Nadzoru Budowlanego, urzędnicy jednak nie reagowali. Kiedy pojawił się u nich dziennikarz Wyborczej, byli zdziwieni informacją, że Sztylc wciąż się buduje, chociaż nie ma pozwolenia. Tego samego dnia INB wysłała do Prokuratury Rejonowej Olsztyn-Północ zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa w związku z łamaniem prawa budowlanego i prowadzeniem prac bez zezwolenia. Grozi za to do 2 lat więzienia, ograniczenie wolności i grzywna.
Dlaczego tak późno? Tego również nie wiadomo. Szybko okazało się natomiast, że żona Kaczmarka wciąż za nic ma sobie obowiązujące "zwykłych" ludzi prawo - wczoraj prace budowlane wciąż trwały. I trwać pewnie będą, dopóki "Matka Teresa" nie zrealizuje swoich planów do końca.
W związku z działaniami Sztylc, dom nie jest już zabytkiem. Jego przebudowa spowodowała bowiem nieodwracalne zmiany, które uniemożliwiają wpisanie go do gminnej ewidencji zabytków.
Linii obrony Katarzyny można się już domyślać. Na nią też, podobnie jak na Tomka, pewnie "było zlecenie"... Zobacz: "Było na mnie zlecenie! NIGDY SIĘ NIE ZŁAMIĘ!"