Agnieszka Włodarczyk przez ostatnie dwa lata nie otrzymała żadnej roli w telewizji ani w filmie. Chętnie chodziła za to na warszawskie imprezy. W najnowszym wywiadzie zapewnia jednak, że wydoroślała i ścianki nie są jej już niezbędne do życia. Przy okazji znów próbuje ocieplić wizerunek chwaląc się publicznie, że pomaga zwierzętom.
Przypomnijmy, co mówiła dwa tygodnie temu: "Prowadzimy Z Mikołajem dom tymczasowy dla psów i kotów!"
Ja mogę powiedzieć jak zmieniły się moje priorytety. Zamiast chodzić na imprezy, wolę angażować się w pomoc zwierzętom, współpracować z fundacjami działającymi na ich rzecz - mówi w dzisiejszym dodatku do Faktu. W taki właśnie pozytywny sposób, dla szczytnego celu wolę wykorzystywać swoją popularność. A nie po to, by pokazywać się na ściankach w pożyczonych ciuchach, udając, że są moje.
Agnieszka podkreśla, że jest do tego stopnia skromna, że myśli o zakładaniu kilka razy tej samej sukienki:
Często mam ochotę wyjść trzy razy w tej samej sukience, żeby udowodnić, że nasz show-biznes to wcale nie jest Hollywood. Zawsze jestem zestresowana, kiedy muszę się pokazać na czerwonym dywanie i wiem, że będę oceniana od góry do dołu: czy wybrałam dobre buty, czy nie wygniotłam sobie spódnicy. To jest słabe.
Agnieszka skomentowała także fakt, że coraz rzadziej można ją zobaczyć jako aktorkę. Zapewnia, że to jej decyzja, a nie producentów. Twierdzi, że miała tak dużo propozycji współpracy, że "chciało jej się płakać":
Zrobiłam sobie przerwę, wreszcie miałam czas, aby wszystko w życiu poukładać. Wcześniej miałam sporo pracy. Zaczęło się od "Jak oni śpiewają", potem były "Gwiazdy tańczą na lodzie", potem znowu "Jak oni śpiewają", a do tego wszystkiego dwa seriale w dwóch różnych miastach i zdjęcia do fabuły. A jakby tego było mało, jeszcze koncertowałam. W pewnym momencie poczułam ogromne zmęczenie i marzyłam o odpoczynku. Do tego stopnia, że kiedy dostawałam kolejne propozycje pracy, to chciało mi się płakać.
Współczujecie?