Maryla Rodowicz bardzo lubi korzystać z internetu, jej znajomi podejrzewają nawet, że może być od niego uzależniona. Nie rozstaje się w elektronicznymi gadżetami umożliwiającymi jej stały kontakt ze światem. W rozmowie z Faktem piosenkarka wyznaje, że szczególnie uwielbia plotki.
Jestem bardzo aktywna w internecie - przyznaje Maryla. Zaczynam od wiadomości, rozmawiam z fanami na Facebooku i na mojej stronie www. Nieobce mi są Pudelki i tym podobne. Lubię wiedzieć, co się działo w mieście, jaki odbył się event, kto się pojawił i w czym.
Rodowicz zapewnia, że śmieszą ją aspirujące celebrytki, wytrwale lansujące się na ściankach. Zastanawia się, skąd biorą na to czas:
Zawsze mnie śmieszy, że pojawiają się na otwarciu sklepu z butami, że się tak lansują, że im się chce poświęcić pół dnia, by dać się sfotografować na ściance - mówi w tabloidzie. Wiem, ile kosztuje wyjście, załatwienie make-upu, fryzjerki, wymyślenie ciuchów. Zabiera to także dużo czasu, więc chyba mają go bardzo dużo. Ale też pewnie mają nadzieję, że ktoś je zauważy**.**
Na szczęście jest zdania, że polski show biznes to nie tylko lansujący się na ściankach celebryci. Zdarzają się też prawdziwe talenty.
Grałam kilka koncertów z Kamilem Bednarkiem. Wiem, jak pracuje na żywo, jest świetny. Publiczność go uwielbia. Bardzo mi się podobają Dawid Podsiadło, Brodka, Mela Koteluk. Co z nimi będzie? Życie pokaże, a publiczność zweryfikuje. Można sobie nagrywać, wyobrażać karierę, a i tak zawsze naród ma rację. To konfrontacja z publicznością pokazuje, kto przetrwa - ocenia Rodowicz. W latach 70. nasze media bardzo sprzyjały polskiej muzyce, dlatego można było ją wypromować. W tej chwili nie można się przebić do komercyjnych rozgłośni. Oni robią enigmatyczne badania, o których krążą jakieś legendy. Utwór nie może być za ambitny, musi mieć rytm, określony czas – to są radiowe wymogi. Nie rozumiem tylko, czemu radia grają tak dużo muzyki anglojęzycznej. Wszystkie kraje bardziej rozwinięte w Europie starają się chronić swój język, swoją kulturę, tożsamość.