Sebastian Rutkowski zaistniał dzięki udziałowi w jednej z edycji _**Must Be The Music**_, jednak głośno zrobiło się o nim dopiero w kontekście wyjątkowo bulwersującej sprawy. Okazało się bowiem, że jego menedżerem był niejaki Paweł P., recydywista skazany prawomocnym wyrokiem za gwałt, molestowanie osoby nieletniej oraz rozpowszechnianie pornografii z udziałem dzieci. Swoją współpracę z młodym wokalistą zaczął, kiedy ten nie miał jeszcze 15 lat. Rutkowski zapewniał jednak, że P. go nie skrzywdził.
17-letni dzisiaj piosenkarz jest mocno rozgoryczony, bo skazany za pedofilię i zamknięty w więzieniu menedżer mocno skomplikował jego plany. Przygotowywał się bowiem do wydania płyty i trasy koncertowej:
Trudno jest mi się do tego ustosunkować. Dla mnie to też jest pewnego rodzaju tragedia, już nie przez to, że byliśmy ze sobą mocno związani psychicznie, tylko wszystkie moje działania padły. Padły, bo on to wszystko organizował, on wszystko ogarniał i ja teraz tak naprawdę zostałem z rozwalonymi planami - tłumaczy Rutkowski w rozmowie z Newserią Lifestyle. Mimo wszystko to, za co poszedł siedzieć, no bo poszedł... za pedofilię po prostu poszedł, to też dało mi do wiwatu. Wiadomo, że się czuję zaskoczony, ale [też] strasznie oszukany, bo nasze plany były duże, dużo spraw było pozapinane na ostatni guzik. Nie dość, że czuje się oszukany, bo traktowałem tego człowieka bardzo blisko, jako mojego przyjaciela, a z drugiej strony czuję się oszukany, bo wszystkie moje plany legły**.**