Abby Martin jest obecnie najbardziej znaną dziennikarką Russia Today. Amerykanka pracująca dla anglojęzycznej redakcji prokremlowskiej stacji telewizyjnej w swoim programie na żywo potępiła działania Rosji wobec Ukrainy. Złośliwi twierdzą, że ona akurat mogła sobie na to pozwolić, bo mieszka i pracuje w Waszyngtonie.
W odpowiedzi na takie zachowanie swojej pracownicy kierownictwo stacji - która finansowana jest z pieniędzy pochodzących bezpośrednio z Kremla - postanowili dać Martin "szansę na zobaczenie, jak naprawdę wygląda" konflikt na granicy ukraińsko-rosyjskiej. Wysyłają ją na Krym.
W przeciwieństwie do popularnych opinii, w Russia Today nie bije się dziennikarzy, żeby wymóc na nich jedyny słuszny punkt widzenia na różne sprawy - czytamy w oficjalnym oświadczeniu stacji. Mają prawo do wolności wypowiedzi i wyrażania swoich własnych opinii, również na antenie. Chodzi o sprawę Abby Martin i jej komentarza o Ukrainie. Akceptujemy jej punkt widzenia, akceptujemy punkt widzenia wszystkich naszych dziennikarzy, nie będzie absolutnie żadnych konsekwencji związanych z wystąpieniem pani Martin**.**
Stacja sugeruje jednak, że ich dziennikarka nie wie, o czym mówi: W swojej wypowiedzi pani Martin przyznała, że nie ma głębokiej wiedzy na temat tego, co dzieje się na Krymie. Chcemy więc dać jej szansę na zobaczenie, jak to naprawdę wygląda, żeby mogła wyrobić sobie zdanie poprzez bycie w centrum wydarzeń.
Abby Martin jest z pewnością wdzięczna swoim pracodawcom za tę "szansę".
Redakcji Russia Today radzimy się zastanowić, skąd biorą się "popularne opinie", że biją swoich dziennikarzy.