Łodzianie, którzy nie darzą sympatią Piotra Rubika, mogą odetchnąć z ulgą. Dopiero co pisaliśmy, że prezydent miasta chciał mu zapłacić okrągły milion złotych za napisanie nowej piosenki "sacro polo". Na szczęście, pomimo entuzjazmu pana Kropiwnickiego, kompozytor nie wystąpi ze swoim oratorium w ramach Festiwalu Dialogu Czterech Kultur. Nie chcą go ani radni, ani mieszkańcy. Przeraziła ich suma, jakiej zażądał "Pan Piotr" - całkowity koszt przedsięwzięcia to 2,5 miliona złotych, z czego miasto miało wyłożyć milion. Wczoraj odbyło się posiedzenie radnych, podczas którego odrzucono projekt.
Kandydujemy do tytułu Europejskiej Stolicy Kultury. Musimy mieć w ofercie przedsięwzięcia dużej skali. To, co proponuje Piotr Rubik, przyciąga mnóstwo osób. Wierzę, że koncert świetnie wpisuje się w wielokulturowość miasta - mówił wiceprezydent Włodzimierz Tomaszewski. Jednak radna Katarzyna Kępka kontrargumentowała:
Czy zapoznał się pan z opinią publiczną? Przeglądałam forum internetowe. Wypowiada się 130 osób, żaden głos nie jest pozytywny.
Wtórował jej Jarosław Berger:
Luciano Pavarotti, gdyby żył, zaśpiewałby za 100 tys. euro! Wrocław przynajmniej ma Rogera Watersa, z którym Rubika nijak nie można porównać.
Na posiedzeniu była obecna menedżerka Rubika - Katarzyna Kanclerz. Podobno "słuchała radnych i z dezaprobatą kręciła głową". Gdy zapoznała się z decyzją zebranych, powiedziała:
Jestem strasznie zdziwiona. Ten milion nie jest honorarium Piotra Rubika! Po prostu świat muzyki zetknął się tutaj ze światem polityki.
Zapewniła jednak, że oratorium i tak powstanie:
Mamy zgromadzoną większość środków. Oczywiście Łodzi nie bierzemy już pod uwagę.
Jak nam jej żal. Nie dostała miliona złotych z państwowych pieniędzy przez brudną politykę. Agata Paskudzka nie pojedzie na kolejne zakupy do Cannes, to takie podłe.