To się nazywa pech. Radosław Majdan tuż po opuszczeniu domu, wjechał kołem w dziurę w jezdni. Była tak głęboka, że uszkodził swojego srebrnego mercedesa CLS. Piłkarz, w obawie, że ubezpieczyciel może zakwestionować okoliczności powstania szkody, wezwał na miejsce policję, by potwierdziła jego wersję wydarzeń. Od tej pory wszystko zaczęło się układać nie po jego myśli. Funkcjonariusze z drogówki zaczęli od ustalenia czy kierowca jest trzeźwy i czy ma uprawnienia do kierowania autem. Wtedy wyszło na jaw, że Majdan przekroczył dozwoloną liczbę punktów karnych, więc w ogóle nie powinien był prowadzić samochodu.
Kierowca mercedesa był trzeźwy, jednak policjanci zatrzymali mu prawo jazdy za przekroczoną liczbę punktów karnych - wyjaśnia w rozmowie z Faktem rzecznik stołecznej policji, Mariusz Mrozek.
W tej sytuacji Majdan nie ma też co liczyć na odszkodowanie za urwane prawie koło, bo ubezpieczyciel nie zapłaci ani grosza, skoro auto prowadził kierowca bez uprawnień.
Radek ma już doświadczenie w takich sprawach. W 2007 roku też stracił prawo jazdy. Złapano go na przekroczeniu szybkości o 48 km/h. Udało mu się wtedy z powodzeniem podejść do powtórnego egzaminu.
Kłopot tylko w tym, że przez kilka najbliższych tygodni nie będzie mógł wozić dzieci Rozenek do szkoły ani na treningi.