Kilka dni temu Honorata Skarbek postanowiła skomentować krążące od dawna w sieci informacje o tym, że była chora na białaczkę. Odpisała fanowi na swojej stronie internetowej i potwierdziła plotki. Informacja szybko rozniosła się w sieci i prasie. Honey, w obawie przed domysłami dziennikarzy postanowiła powiedzieć nieco więcej.
W wieku 14 lat zdiagnozowano u mnie przewlekłą białaczkę szpikową. Przeszłam bolesne pobieranie szpiku z kości ogonowej, robionej bez znieczulenia i z pełną świadomością. Przeszywający ból grubej igły, która przekłuwała mnie na wylot, zapamiętam do końca życia. Miałam złe wyniki, a w planach był przeszczep szpiku kostnego, do którego musiałam się przygotować, cała moja rodzina stanęła na wysokości zadania. Moi rodzice pozbyli się mojego kochanego kota, z którym spędziłam 10 lat swojego życia, przebudowali mieszkanie tak, abym miała swój osobny pokój, przestałam chodzić do szkoły, zaczynając nauczanie indywidualne w domu. Do szkoły nie chodziłam przez 2 lata, żeby nie mieć styczności z przeziębieniami, chorobami, zarazkami. Mój system immunologiczny był w kiepskim stanie.
Pewnego dnia mama powiedziała mi, że musimy kupić perukę, ponieważ z powodu chemioterapii, która miałaby mnie przygotować do przeszczepu, wypadną mi włosy. To był dla mnie straszny cios, ale w końcu się z tym pogodziłam. Zawsze byłam silna. Na szczęście nie musiałam jej nigdy ubrać. Niestety nie można było znaleźć dla mnie dawcy szpiku, szukaliśmy we wszystkich możliwych bankach szpiku, zgłaszali się przeróżni chętni, ale wciąż nie było dla mnie kogoś, kogo szpik zgadzałby się z moim, na odpowiednią ilość procent, pozwalające na przeprowadzenie przeszczepu szpiku kostnego. Od momentu diagnozy, przyjmowałam leki powstrzymujące rozwój chorych komórek i wprowadzających mój organizm w stan remisji. Dzięki nim, moje wyniki znacznie się poprawiły. Moi lekarze zrezygnowali z konieczności przeszczepu, a ja w liceum wróciłam do szkoły i do normalnego życia, z którego korzystałam w 100%. Moja morfologia pobierana co 2 miesiące wskazuje, że wszystko jest w normie.
Kiedy padła decyzja o przeszczepie, razem z rodziną zdaliśmy sobie sprawę, że koszty leczenia po tak ogromnej ingerencji w organizmie człowieka, dochodzą nawet do kilkuset tysięcy złotych. To wszystko nas przerastało i przerażało. Sam fakt, że jedna tabletka, którą zażywam każdego dnia kosztuje 200 zł, jest dość przytłaczający finansowo. W szpitalu założyli mi specjalne konto w fundacji, na które zbierali pieniądze. W moim mieście założyli specjalne puszki, do których ludzie wrzucali pieniądze na moje leczenie.
Nie udzielę na ten temat żadnego wywiadu, nie pojawię się w żadnym programie - zapewnia. Nie zrobię z tego pożywki dla ludzi. Nie chcę współczucia czy litości. Życzcie mi tylko zdrowia, bo jest w życiu najważniejsze.