Mężowi Marty Kaczyńskiej znowu puściły nerwy. Ponownie stało się to na oczach żony i dwóch córek. 10-letnia Ewa i 7-letnia Martyna obserwowały jak tata rzucił się na samochód fotografa, który robił mu zdjęcia. Wskoczył na maskę i wybił szybę, tuż przy głowie kierowcy. Na szczęście nic poważniejszego się nie stało.
Rozwodzący się małżonkowie spacerowali akurat z córkami, gdy Marcin zorientował się, że ktoś robi mu zdjęcia z samochodu.
Próbowałem odjechać, ale zabiegł mi drogę i wskoczył na maskę auta - opowiada w Fakcie fotograf.
Zdaniem Dubienieckiego nic strasznego się w końcu nie stało. I wcale nie chodziło o zdjęcia.
Próbowałem dokonać zatrzymania obywatelskiego, bo kierowca chciał mnie potrącić - broni się w tabloidzie. Szyba? Kiedy się szarpie za drzwi to takie rzeczy mogą się zdarzyć.
Dubieniecki zapewnia, że skierował już sprawę do prokuratury. Jest pewien, że namówi żonę do zeznawania na jego korzyść.
Córki są za młode, żeby zeznawać, ale żona będzie - obiecuje.
Jak przypomina Fakt, Marcin sporo ryzykuje. Jeśli sąd nie uwierzy w jego wersję i uzna, że celowo wybił szybę w cudzym aucie, grozi mu grzywna do 5 tysięcy złotych, a nawet aresztowanie.