W niedzielę Polsat wyemitował trzeci odcinek Must be the music, w którym o szansę na wielka, muzyczna karierę walczyło aż 18 uczestników. Pośród rywalizujących ze sobą znaleźli się zarówno soliści, jak i zespoły. Jak na razie trudno wyłonić zdecydowanych faworytów i trzeba przyznać, że poziom show jest dość wysoki.
Jako pierwsi na scenie stanęli muzycy z grupy Saltbeats z Trójmiasta, którzy wykonali nieśmiertelny hit Podaruj mi trochę słońca. Odświeżona wersja starego przeboju spodobała się jurorom i zespół dostał cztery razy "tak". Kolejny przed widzami stanął Paweł Wieliczko, który zaspiewał Elvisa Presleya Blues suede shoes. Wokalista spodobał się wszystkim oprócz Piotra Roguckiego, który powiedział:
Spróbowałeś swoich sił, ale szukamy tu ludzi, którzy wiedzą, jak pokierować swoim życiem jako artysta.
Sporo entuzjazmu u widowni oraz pochwały od sędziów wywołał występ Weroniki Sury, która nie zaśpiewała, ale zagrała na akordeonie. Elżbieta Zapendowska otwarcie przyznała, że "dawno nie słyszałam tak dobrego wykonania klasyki na akordeonie". Talent Weroniki sprawił, że zobaczymy ją w kolejnym odcinku. Wiele szczęścia miała grupa Herson z Olsztyna. Początkowo ich występ nie zachwycił Roguckiego i Sztaby, którzy jednak po wysłuchaniu wokalisty zmienili swoją decyzję na pozytywną.
20-letni Mateusz Kowalczyk z Wrocławia porwał się na wyjątkowo trudny kawałek i zaśpiewał Non, je ne regrette rien z repertuaru Edith Piaf. Nie udało mu się do siebie przekonać jedynie Zapendowskiej, która powiedziała:
Mateusz, mimo, że dałam Ci nie, masz zdolności wokalne i power. Niech to będzie takim psztyczkiem w nos, by Cię zachęcić do lepszej pracy.
Do kolejnego etapu przeszła także Katarzyna Świątczak, a także Jakub Zajączkowski, którego najostrzej potraktowała Kora. Zdaniem jurorki wokalista "bełkotał". Udało mu się jednak dostać szansę na poprawę w kolejnym występie. Kolejni na scenie pojawiły się wokalistki z zespołu Warmia Folk.
To nie wszystko, że wzbudzacie fantastyczne emocje. Dziewczyny, macie głosy jak gitary elektryczne. Element hip-hopu również super – powiedział o ich występie zachwycony Rogucki.
Zupełna zmianę klimatu zaproponowała grupa Abraxas Quartet, która przy akompaniamencie pianina i wiolonczeli wykonała standard jazzowy Blue moon. Oczywiście zgarnęli same pozytywne opinie i otrzymali cztery razy "tak". Podobne emocje wzbudziła bardzo oryginalna artystka - Joanna Hołubińska . Wokalistka zaśpiewała utwór Janis Joplin. Jurorzy zadecydowali, że w kolejnym etapie o wygraną walczyć będą także duet nastolatków Peterbeth, grupa Workplace oraz zespół Parovoz. Zdecydowanie Korze, Zapendowskiej, Sztabie i Roguckiemu nie spodobał się wykon zespołu Cliver.
Ja bym wam dała nawet tak, choreografia super, ale śpiewacie okropnie – powiedziała muzykom disco polo Zapendowska.
Sandra Pyszka z Poznania nie przypadła do gustu Korze, ale od pozostałych sędziów dostała pozytywne opinie. Bardziej spodobał się wszystkim występ 42-letniego Piotra Tymińskiego, który fenomenalnie zaśpiewał Ave Maria Michała Lorenca. Jako ostatni wystąpił To 24-letni Daniel Nitecki, który zdołał przekonać do siebie trójkę sędziów.