Mariola Bojarska-Ferenc nie ukrywa, że nie cierpi Ewy Chodakowskiej. Zarzuca jej, że skończyła tylko jeden kurs pilatesu i nie ma wiedzy, by kierować młodymi kobietami w chudnięciu. W najnowszym wywiadzie krytykuje "pseudo-trenerów". Nie wymienia Chodakowskiej z nazwiska, ale można być pewnym, że chodzi o nią.
Nigdy nie będę wspierała osób, w których jest fałsz, w których jest jakaś niedoskonałość. Nie może osoba, która nie jest dietetykiem, która nie skończyła Akademii Wychowania Fizycznego, która nie jest psychologiem, udawać, że nim jest i edukować innych ludzi. Jest to po prostu zwykłe oszustwo – mówi w rozmowie z Newseria lifestyle. Chciałabym, żeby zawód trenera w tym kraju był postrzegany bardzo poważnie. Ponieważ on jest na pograniczu medycyny. Sława nie świadczy w ogóle o umiejętnościach. Ktoś, kto jest sławny, wcale nie znaczy, że jest dobry. Niech sobie będzie sławny, ale ja w ogóle nie chcę się z tym identyfikować, bo dla mnie poniżające jest w ogóle to, że muszę się na ten temat wypowiadać i spinać się z ludźmi, którzy mnie kompletnie nie interesują.
Była trenerka Pytania na śniadanie jest jednak zachwycona Anną Lewandowską, która stara się powtórzyć sukces Chodakowskiej:
Postanowiłam z nią zrobić rozmowę i jestem nią zachwycona. To dziewczyna o dużej wiedzy, szalenie skromna, zdająca sobie sprawę z tego, że warto się uczyć, podpytująca. Myślę, że to jest taka osoba, która na pewno zrobi w tym kraju bardzo dużo dla młodych osób, czyli przejmie po mnie pałeczkę.
Lewandowska "pisze" już nawet książkę. A może raczej: podpisze się pod książką napisaną na jej zlecenie? Pieniędzy jej nie brakuje. Mąż zarabia 157 tysięcy złotych dziennie.