Chociaż od pobicia Rihanny przez jej ówczesnego chłopaka, Chrisa Browna, minęło już ponad 5 lat, damski bokser wciąż próbuje udowodnić amerykańskiemu systemowi sprawiedliwości, że nadaje się do życia w społeczeństwie. Niestety, idzie mu kiepsko - przede wszystkim z powodu łamania zasad zwolnienia warunkowego.
Po pierwsze, sąd miał wątpliwości dotyczące zrealizowania przez Browna wszystkich godzin prac społecznych - większość z nich wykonał bowiem w placówkach, które nadzorowała... jego matka. W związku z tym część kazano mu powtórzyć. W międzyczasie został również oskarżony o napaść i posiadanie narkotyków. Udało mu się wykpić od natychmiastowego pójścia za kraty obietnicą zgłoszenia się na odwyk.
Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że Chris... wyleciał właśnie z trzeciego ośrodka z rzędu. Jak twierdzą media za oceanem, złamał trzy najważniejsze zasady, w tym jedną stworzoną specjalnie dla niego: zakaz zbliżania się do kobiet tam przebywających na odległość 5 metrów. Wprowadzono ją mając na uwadze pobicie Rihanny i "nerwowy charakter" piosenkarza. Brown nie stosował się jednak do panujących w placówce zasad, jej kierownictwo zdecydowało więc o jego wyrzuceniu.
To spory problem dla Chrisa i jego prawnika: sąd zdecydował bowiem, że miesiąc, który pozostał do rozpoczęcia procesu o napaść, spędzi nie na kolejnym odwyku czy w areszcie domowym (o co wnioskował jego obrońca), ale w więzieniu. Jeżeli w trakcie procesu napaść zostanie mu udowodniona, może spędzić za kratkami nawet 4 lata.
Sędzia nie pozwolił również na zwolnienie Browna za kaucją. Jego prawnik ma się jednak starać o złagodzenie sankcji wobec gwiazdora podczas przesłuchania, które zaplanowano na najbliższy poniedziałek. Niestety dla Chrisa, szanse na powodzenie są raczej niewielkie.