Dorota Rabczewska ma talent do zrażania do siebie ludzi. Do tej pory szło to jednak w parze z chętnie manifestowanym przywiązaniem do rodziny, na którą nie dała nigdy powiedzieć złego słowa. Wydawało się, że solidarności rodzinnej Rabczewskich nic nie jest w stanie zaszkodzić. A jednak, udało się tego dokonać samej Dodzie.
Zaczęło się od nerwowych posunięć w gronie jej współpracowników. Latem zeszłego roku piosenkarka zwolniła swojego przyrodniego brata ze stanowiska organizatora jej koncertów. Pracowali razem od 7 lat, co czyni Rafała osobą, której najdłużej ze wszystkich udało się z nią wytrzymać. Nagle coś się popsuło. A może psuło się już od dawna? Oficjalnym powodem rozwiązania współpracy były narodziny pierworodnego syna Rafała, dla którego ponoć chciał mieć więcej czasu, a ciocia Doda ze zrozumieniem odniosła się do tego pomysłu...
Jednak Rafał Rabczewski zaraz po zakończeniu pracy u niej, zajął się zespołem Pieczarki. Czyli nie potrzebował jednak aż tak dużo wolnego.
Dziś Rafał Rabczewski zajmuje się wieloma projektami muzycznymi - pisze tygodnik Na żywo. Jest w spółce producenckiej, która nagrywa płytę "nowej Dody", wokalistki sprowadzonej z Niemiec. Doskonale radzi sobie na rynku muzycznym i biznesowym, co dowodzi, że istnieje życie po Dodzie. Kilka miesięcy temu na świat przyszedł jego syn, lecz próżno szukać zdjęć cioci Dody z bratankiem.
Czy poznała w ogóle jego syna? Jak potwierdza w rozmowie z tabloidem Rafał Rabczewski, nie widują się już zbyt często. Okazuje się, że ma jej za złe... toaletową bójkę z Agnieszką Szulim. A dokładnie to, że nie broniła go po niej w mediach:
Nie sądzę by coś się w tej sprawie zmieniło - komentuje krótko. Doda nie zdementowała informacji na temat mojego udziału w bójce z Agnieszką Szulim, choć mogła to zrobić.
Ciekawe, czy wierzy w jej wersję wydarzeń.