Jak już pisaliśmy, wypisany z warszawskiego szpitala Wojciech Jaruzelski, ze strachu przez grożącą mu rozwodem żoną, uciekł na urlop do Buska-Zdroju. W tamtejszym sanatorium czeka aż emocje opadną. Tymczasem Barbara Jaruzelska zapowiedziała, że nie chce go widzieć w domu. To właśnie między innymi obawa o to, komu zapisze wart 5 milionów złotych dom, zakończyła miłość komunistów.
Barbara twardo obstaje przy swojej decyzji, by zakończyć swoje małżeństwo z Wojciechem, który na stare lata stał się "amoroso" podrywającym gosposię. W dodatku Jaruzelska podejrzewa, że pomoc domowa wyciąga od jej męża pieniądze, a także kradnie z ich domu alkohol. Zobacz: Jaruzelscy się rozwodzą! GENERAŁ PODRYWAŁ GOSPOSIĘ!
W Busku-Zdroju generała odwiedza więc tylko córka. Jak już pisaliśmy, generała w sanatorium pilnują funkcjonariusze BOR-u. Okazuje się, że opiekują się także jego córką.
Monika Jaruzelska w Busku-Zdroju zatrzymała się w jednym z okolicznych hoteli. Choć nie przysługuje jej żadna ochrona, do ojca do szpitala Jaruzelska została zwieziona służbowym samochodem BOR - informuje Fakt. Jakim prawem jedyna córka generała, który wprowadził stan wojenny w Polsce, podróżowała na pokładzie srebrnego mercedesa vito? Zgodnie z przepisami ochrona BOR przysługuje tylko ściśle określonym, najważniejszym osobom w państwie oraz byłym prezydentom. Obowiązkiem agentów BOR jest zapewnienie bezpieczeństwa chronionym osobom, a nie podwożenie dzieci byłych prezydentów.
W rozmowie z tabloidem rzecznik BOR-u wyjaśnia, że oficerów poniosła... życzliwość.
To był gest zwykłej międzyludzkiej życzliwości. Oficerowie jadący na zmianę do szpitala zostali poproszeni przez panią Monikę o podwiezienie do placówki. Zgodzili się – tłumaczy Dariusz Aleksandrowicz rzecznik prasowy BOR.
Jak widać, rodzinka Jaruzelskich nauczyła się żyć naprawdę wygodnie za publiczne pieniądze.