W domu Jaruzelskich nadal panuje stan wojenny. Jak już pisaliśmy, Barbara po latach małżeństwa z komunistą, odkryła, że łączą go podejrzane relacje z gosposią, która "wkłada mu głowę pod kołdrę", wyciąga pieniądze oraz kradnie alkohol. Zobacz: Jaruzelska: "Opiekunka wkładała głowę pod kołdrę męża"
84-latka grozi rozwodem, tłumacząc, że nie planuje dalszego życia z "amoroso", którym stał się jej mąż. Na to wszystko wtrąciła się córka-celebrytka, Monika, udzielając tygodnikowi Wprost wywiadu, w którym zapewnia, że jej ojciec to nie Berlusconi. Monika postanowiła rozwinąć ten temat. Okazuje się, że "amoroso" zawsze miał słabość do kobiet, a jego żona doskonale o tym wiedziała. Monika przepytała na tę okoliczność obydwoje rodziców, a cytaty z ich wspomnień zamieściła w swojej książce pod tytułem... Rodzina.
Jaruzelski, wówczas w randze pułkownika wspomina m.in pierwsze spotkanie z Barbarą. Towarzyszyła jej przyjaciółka Irenka.
Miałem możliwość, jak na targu końskim, pooglądać sobie jedną i drugą - wspomina czule komunista. Rzeczywiście, obie bardzo efektowne, ale w innym trochę stylu.
Następnie Monika przechodzi do wspomnień mamy:
Widzę, ze rączki Wojciecha powędrowały gdzieś w okolice nogi Irenki, więc sobie myślę: no, no, zaczynają się amory, a każdym razie czekałam, aż ta rączka powędruje także na moje kolana. No i rzeczywiście wkrótce poczułam dotyk. Wtedy bardzo brzydko się zachowałam. Klepnęłam tę rączkę i powiedziałam: "Panie pułkowniku, jak się nie ma co z rączkami zrobić to można naprawdę lepiej ich użyć, na przykład pod kościołem po proszalnym".
W każdym razie pomiędzy zajętymi sobą rodzicami, Monika nie czuła się zbyt komfortowo. W swojej książce wspomina, że ochroniarzy ojca traktowała jak rodzinę zastępczą.
W lutym 1983 próbowała popełnić samobójstwo. Odratowano ją, lecz w domu nic się nie zmieniło.
Ani ojciec ani mama nie wchodzili nigdy do mojego pokoju. Nikt nie zapytał, dlaczego - wspomina w książce. To była samotność trzech osób, mieszkających pod jednym dachem.
Współczujecie?