Jak niedawno alarmowali znajomi Joanny Moro, jej taneczny partner Rafał Maserak ma na nią coraz gorszy wpływ. Podobno odkąd spędzają ze sobą całe dnie, stała się nadpobudliwa, drażliwa, pali papierosy i, co gorsza, ciągle chce imprezować. Przekonał się o tym jej mąż, Mirosław Szpilewski, towarzyszący jej na bankiecie po pierwszym odcinku Tańca z gwiazdami. Bezskutecznie próbował namówić ją na powrót do domu, gdzie czekały dzieci. Aktorka jednak uparła się nie opuszczać imprezy przed świtem. Rozgoryczony Szpilewski zwierzył się ponoć znajomym, że życzy żonie, by jak najszybciej odpadła z programu. Zobacz: Mąż Moro ŻYCZY JEJ PORAŻKI!
Moro robi co może, by do tego nie dopuścić. Ostatnio wprawdzie wypadło jej kilka dni z grafiku treningów, bo musiała pojechać do Rosji na casting, ale zaraz po powrocie zabrała się za ćwiczenia z jeszcze większym zapałem.
Joasia jest żywiołem energii i trudno ją zmęczyć, więc na wspólne zajęcia z Maserakiem poświęca więcej czasu niż pozostali uczestnicy - donosi Fakt. A gdzie w tym wszystkim mąż? Trochę na uboczu, lecz zawsze troskliwie będący dwa kroki za szaloną żoną. Gdy aktorka ćwiczy gorące kroki, ten wciela się w niańkę i zajmuje dziećmi. To właśnie on od rozpoczęcia tanecznego show wozi wszędzie ich synków Mikołaja (4 l.) i Jeremiego (1 r.). Dzieci i mąż na pewno tęsknią za matką i żoną, ale Moro udało się ich przekonać, że taki wysiłek jest niezbędny. Aktorka bawi się przy tym chyba bardzo dobrze!
Przypomnijmy, że Moro włożyła ostatnio sporo wysiłku w oficjalne zapewnienie, że w jej małżeństwie ze Szpilewskim nie dzieje się nic złego: