Monika Jaruzelska chyba nieco inaczej wyobrażała sobie swoją obecność w polskim show biznesie. Do tej pory była raczej traktowana jak gwiazda: zapraszana na ścianki i do telewizji, wydała nawet autobiografię pod wiele mówiącym tytułem Towarzyszka panienka.
Jaruzelska przygotowuje się obecnie do wydania kolejnej książki. W związku z tym udzieliła wywiadu Newsweekowi, którego redaktorem naczelnym jest jej kolega Tomasz Lis. Wczoraj wydała oświadczenie, w którym twierdzi, że... została przez niego oszukana. Lis, zamiast opublikować obiecaną rozmowę na temat jej książki, skupił się jedynie na sprawach dotyczących rozwodu jej rodziców.
Jest mi przykro i czuję się rozczarowana poziomem standardów dziennikarskich "Newsweeka", które okazały się niezgodne z prawem etyki dziennikarskiej - pisze. Tym bardziej dziwi mnie fakt, że red. Tomasz Lis stosując takie metody w kierowanym przez siebie tygodniku, stara się uchodzić za autorytet moralny, walczący z tabloidyzacją mediów - stwierdza Jaruzelska. Stanowczo odcinam się od artykułu dotyczącego mojej rodziny w ostatnim numerze "Newsweeka", który był rodzajem manipulacji. Zastrzegam sobie również podjęcie dalszych kroków prawnych.
Lis szybko jej odpowiedział. Twierdzi, że córka komunistów kłamie i chce się promować jego kosztem:
Monika Jaruzelska bez oporów pisze w książce o wielu bardzo intymnych szczegółach z życia swojej rodziny. A podczas rozmowy z dziennikarką "Newsweeka" odpowiadała m.in. na pytania o ewentualny rozwód swoich rodziców - przekonuje na łamach Wirtualnych Mediów. Trudno się oprzeć wrażeniu, że oświadczeniem, pełnym kłamliwych zarzutów, pani Jaruzelska próbuje kosztem "Newsweeka" promować swoją książkę. Będziemy wdzięczni za wybranie innej strategii promocyjnej.
Przypomnijmy, że to nie pierwsza taka afera: Wojewódzki do Lisa: "WYDYMAŁEŚ MNIE! Jesteś MAŁYM HANDLARZEM!"