Barackowi Obamie i jego sztabowi wyborczemu podczas dwóch kampanii prezydenckich udało się wokół polityka wielu popierających go celebrytów. Do najbardziej znanych należy bez wątpienia Beyonce, która jest stałym gościem w Białym Domu. Zobacz: Beyonce z córką w Białym Domu! (ZDJĘCIA)
W 2012 roku, w trakcie walki o reelekcję, poparcie dla Obamy chciała wyrazić również Kim Kardashian. Doradcy prezydenta stwierdzili jednak, że przyniesie to więcej szkody, niż pożytku...
Kim jest jak polityczna trucizna - tłumaczy informator magazynu Radar. Zaangażowanie jej w kampanię lub nawet publiczne pokazanie się w jej towarzystwie to ostatnia rzecz, jakiej chce osoba poważnie myśląca o wyborach**.**
Dwa lata później Kardashian nadal nie jest mile widziana na politycznych wiecach. Kilka dni temu pojawiła się na spotkaniu z niezależną kandydatką do Kongresu, Marianne Williamson. I znów nie zachwyciła, szczególnie, że miała tam poważną konkurencję w postaci Katy Perry.
Katy to co innego. Wszyscy ją lubią, to zupełnie inny poziom - mówi osoba obecna na spotkaniu. Kim jest zbyt kontrowersyjna i to za duże ryzyko, żeby angażować ją w czyjąkolwiek kampanię.
Przypomnijmy, że Obama nie ma też dobrego zdania o Weście. Nazwał go "palantem" i nie życzył sobie jego poparcia...