Jak już pisaliśmy, Katarzynie Figurze coraz trudniej udowodnić sądowi, że mąż rzeczywiście znęcał się nad nią i rzucał w jej córki butem. Aktorka chyba nie przemyślała sprawy do końca, podejmując decyzję, by najpierw porozmawiać z Vivą i Tomaszem Lisem, a dopiero potem z adwokatem.
Jej publiczne oskarżenia ułatwiły mężowi uzasadnienie pozwu o naruszenie dóbr osobistych. Sprawa toczy się równolegle z rozwodową. Z czasem wyszło też na jaw, że znajomi Figury nie chcą mieszać się do jej domowej patologii i potwierdzać jej wersji wydarzeń. Jeśli aktorce nie uda się udowodnić winy Kaia Schoenhalsa, może skończyć się na orzeczeniu rozwodu z jej winy... To byłby mocny argument Kaia w walce o uzyskanie pełnej opieki nad córkami.
Przedwczoraj odbyła się kolejna rozprawa rozwodowa skłóconej pary. Chyba znów coś poszło nie po myśli aktorki, bo gmach sądu opuszczała zapłakana. Jak informuje Fakt, jej mąż był za to w świetnym nastroju i uśmiechał się do fotografów. Ma powody do radości. Wygrał już z żoną sprawę o naruszenie posiadania, uzyskując w ten sposób nieograniczony dostęp do jej willi na Saskiej Kępie. W związku z wyrokiem sądu, aktorka nie może więc sprzedać własnego domu. Liczyła, że pieniądze uzyskane ze sprzedaży, pomogą jej rozpocząć nowe życie w Trójmieście i opłacić prawników.
Jak myślicie, przesadziła oskarżając męża o sadyzm i opluwanie jej przez 12 lat? A może sadysta okazał się po prostu sprytniejszy?