Wczoraj w katowickim Sądzie Apelacyjnym ruszył drugi proces Katarzyny Waśniewskiej, skazanej przez sąd I instancji na 25 lat więzienia za zamordowanie półrocznej córki. Ponownego rozpatrzenia sprawy domagały się obie strony.
Reprezentujący Waśniewską mec. Arkadiusz Ludwiczek ma nadzieję, że w końcu będzie mógł rozwinąć skrzydła i opowiedzieć coś więcej o laryngospazmie, zaś prokurator Zbigniew Grześkowiak uznał po namyśle, że 25 lat to za mało.
W dzisiejszym Fakcie obrońca matki Madzi prezentuje swój punkt widzenia. Jak widać, jest bardzo wyrozumiały dla kobiety uznanej już przez jeden sąd za dzieciobójczynię, działającą z premedytacją. Zdaniem adwokata, Waśniewska jest ofiarą, winną jedynie "drobnych kłamstw". Ma nadzieję, że uda mu się ją wybronić.
Trzymacie kciuki?
Biegli stwierdzili jedynie, że moja klientka ma cechy osobowości dyssocjalnej. Nawet sam prokurator stwierdził, że "osoby takie mogą dobrze funkcjonować w społeczeństwie, jeśli tylko chcą przestrzegać obowiązujących norm". Zresztą zapewne psychologowie zgodzą się z tezą, że nie każdy psychopata to przestępca. Nadto opinie psychologiczne powstawały na etapie postępowania przygotowawczego i opierały się w dużej mierze na danych z akt sprawy. Moja klientka rzeczywiście posługiwała się kłamstwem, ale przede wszystkim dotyczy to okresu od 24 stycznia do 2 lutego, kiedy to w obawie przed konfrontacją z najbliższymi ukrywała przypadkową śmierć swego dziecka - przekonuje Ludwiczek. Nazwałbym to wzajemną maskaradą. Mąż mojej klientki również ukrywał przed swoją mamą, że nie studiuje, a studia przerwał po narodzeniu dziecka. Te drobne kłamstwa wynikały raczej z ich niedojrzałości niż skłonności do patologicznego kłamstwa. Wyjście do kina wynikało wyłącznie z tego, że ktoś im podsunął ten pomysł, a oni go zrealizowali. Z kolei zmiana wizerunku miała być próbą ukrycia własnej tożsamości. Katarzyna i Bartek nie chcieli być rozpoznawalni. Ktoś im doradzał, by zmienili kolor włosów, styl ubierania, a jednocześnie wystawiał ich na cel fotoreporterów.
Po czym adwokat przechodzi do podstawy swojego wniosku o apelację.
Sąd założył, iż niedotlenienie Madzi było wynikiem duszenia przez oskarżoną, jednakże nie zbadał alternatywnego – naszym zdaniem – mechanizmu śmierci w wyniku laryngospazmu, czyli skurczu krtani - nawiązuje do swojego ulubionego tematu - Skurcz ten mógł powstać w okolicznościach upadku dziecka na podłoże, wówczas, gdy mojej klientce córka przypadkowo wypadła z rąk. Krtań jest niezwykle wrażliwym narządem. W wyniku upadku doszło do jej ucisku, podrażnienia nerwów krtaniowych i w efekcie do zatkania światła dróg oddechowych. To nie jest wcale rzadkie zjawisko i nie można go ograniczać wyłącznie do procesu intubacji. Skurcz krtani może być wynikiem nawet podrażnienia zwykłym kęsem czy też płynem. Zresztą przesłuchanie biegłych w sprawie laryngospazmu miało bardzo pobieżny charakter, albowiem sąd nie dopuścił naszych kolejnych pytań. Naszym zdaniem kwestia ta nadal pozostaje otwarta. Nieuwaga? Nieszczęśliwy wypadek? Sam chciałbym wiedzieć. To sąd powinien poczynić w tym zakresie ustalenia.
Tymczasem matka Madzi po kilku miesiącach spędzonych w areszcie nie jest już chyba tak pewna siebie jak kiedyś. Fakt dopatrzył się u niej również objawów łysienia.
Blade usta, bez czerwonej szminki i mizerna, wychudzona twarz - opisuje tabloid. Przerażająco przerzedzone włosy. Waśniewska wyłysiała w więzieniu. Czy to wynik tego, że zjadają ją nerwy czy włosy wyrwały jej inne więźniarki?
Aż tak źle chyba nie było. Jak w jednym z tabloidów wyznała jedna z współaresztantek Waśniewskiej, matka zabitej Madzi chwaliła się wszystkim swoimi doczepianymi pasemkami. Być może areszt nie dysponuje po prostu specjalistą w dziedzinie zagęszczania włosów, a stare doczepki już jej po prostu odpadły...