W piątek rozpoczął się proces apelacyjny Katarzyny Waśniewskiej. Sąd pierwszej instancji uznał ją winną zabicia swojej półrocznej córki. Biegli sądowi zeznali, że przyczyną śmierci dziecka było uduszenie. Wcześniej dziewczyna została najpewniej uderzona czymś w głowę, lub mocno rzucona o ziemię.
Jej obrońca stara się przekonać sąd i całą Polskę, że przyczyną zgonu dziecka był "laryngospazm", czyli skurcz krtani spowodowany upadkiem na głowę. Podczas piątkowej rozprawy na salę sądową wszedł rzecznik sądu. Policja otrzymała zgłoszenie, że w budynku podłożono bombę. Wszyscy zostali ewakuowani. Po przeszukaniu pomieszczeń okazało się, że nie znajduje się w nich nic podejrzanego. Sędzina zdecydowała, że w procesie drugiej instancji powoła biegłych laryngologów i neonatologów, którzy zbadają teorię o laryngospazmie. Mecenas Ludwiczek nie krył swojego zadowolenia.
Z wielką radością przyjąłem sygnalizację sądu. Ja nie pozwoliłbym sobie powoływać się na nieznaną mi literaturę w sposób niedosłowny - mówił. W moich wnioskach wszystko jest dosłowne. Laryngospazm to zjawisko, które potrafi nagle zatkać krtań uniemożliwiając dostęp powietrza do płuc. W warunkach ul. Floriańskiej, gdzie dziecko upada z rak matki tak się prawdopodobnie stało i taką tezę stawiamy.
Kolejne rozprawy odbędą się w połowie czerwca.