Stolica nie kojarzy się Katarzynie Figurze najlepiej. To tu, jeśli wierzyć jej słowom, w domu na Saskiej Kępie przeszła piekło toksycznego związku z mężem, który ponoć znęcał się nad nią i córkami, opluwał ją i kopał. Obecnie w warszawskim sądzie toczy się rozprawa rozwodowa aktorki, która układa się zupełnie nie po jej myśli. Kolejni powołani przez sąd świadkowie odmawiają potwierdzenia jej wersji wydarzeń, co sprawia, że udowodnienie, że w jej willi na Pradze rzeczywiście dochodziło do patologii, staje się coraz trudniejsze.
Jesienią zeszłego roku Figura postanowiła rozpocząć nowe życie w miejscu wolnym od przykrych wspomnień i razem z córkami przeprowadziła się do Trójmiasta. Nie wszystko ułożyło się jednak tak, jak liczyła. W międzyczasie sąd wydał niekorzystny dla niej wyrok w sprawie o naruszenie posiadania. Figura, która liczyła na to, że ze sprzedaż willi na Saskiej Kępie pokryje koszt przeprowadzki oraz prawników, została zaskoczona orzeczeniem, nakazującym jej udostępnienie domu mężowi. Teraz nie ma już oczywiście mowy o sprzedaży.
Ostatnio doznane przykrości sprawiły, że aktorka tym bardziej nie ma zamiaru wracać do Warszawy.
Jaki powrót? - zdziwiła się w ostatnim wywiadzie w programie 20m2 Łukasza. Nie ma o czym mówić. Ja mam 52 lata. Zrobiłam teraz taką zmianę i nie jestem jakąś kapryśną osobą, moje życie nie jest kaprysem.
Zobacz też: Figura PRZEGRYWA w sądzie? WYSZŁA ZAPŁAKANA